Od czego zacząć czytać Stephena Kinga?

Stephena Kinga nie trzeba nikomu przedstawiać. Nawet ci, którzy na co dzień nie przepadają za powieściami grozy, wiedzą kto zacz. Sama go wielbię, mimo że zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkie jego powieści są równie dobre. Boleję też ogromnie nad tym, że przez wielu jest on zaszufladkowany jako autor horrorów, co jest krzywdzące o tyle, że Mistrz ma w swoim dorobku tak różnorodne książki, że niemal każdy znajdzie wśród nich coś dla siebie.

Możliwe, że jeszcze nie czytałeś żadnej z nich. Wierzę głęboko, że dzisiejszy wpis pomoże Ci podjąć decyzję, od której najlepiej będzie zacząć. To do dzieła!

Jeśli lubisz klasyczny horror z wątkami paranormalnymi

W powieści King wykorzystał dwa najbardziej pierwotne lęki – strach przed śmiercią i utratą bliskiej osoby. Chyba każdy, kto przeczyta tę powieść, zada sobie pytanie, co poświęciłby dla ukochanego dziecka lub małżonka. Czy byłby w stanie poświęcić siebie? Czy byłby gotów złamać wszystkie zasady i wstąpić na ścieżkę zła, gdyby dało to choćby cień nadziei na ratunek? Jednocześnie jednak autor daje wyraźne przesłanie, że nie można igrać z losem, że odwracanie nieodwracalnego pociąga za sobą katastrofalne skutki. Istnieją bowiem rzeczy gorsze niż śmierć.

Nikogo już nie ekscytują wampiry – sprowadzone w znacznej mierze do roli amantów, straciły swoją krwiożerczość i dzikość, dlatego zaczęły kojarzyć się przede wszystkim z niezbyt lotnymi powieściami dla nastolatek. Jednak kiedy to Stephen King bierze wampira na warsztat, wtedy będzie się działo, uwierzcie mi…  Nie ma oporów przed tym, by pozbawić życia głównych bohaterów bądź ludzi, zwykle w pewien sposób „chronionych” – starców, czy też małe dzieci. I choćby z tego względu powieść naprawdę potrafi przyprawić o gęsią skórkę. Są w niej sceny, które trudno wyrzucić z pamięci nawet kilka lat po lekturze.

Patrząc na ogólny zarys fabuły, Worek kości może wydawać się typowym horrorem, w którym mamy nawiedzony dom i duchy prześladujące pechowca, który ważył się naruszyć ich spokój. Błąd! Albo mówiąc bardziej precyzyjnie – o g r o m n y B Ł Ą D! King stworzył bowiem niezwykłą i poruszającą historię, która łączy w sobie wątek sensacyjny i romantyczny z paranormalnym, tworząc mieszankę, która wymyka się jednoznacznym kategoriom. Owszem, mamy tu do czynienia ze złem, które przybiera nadnaturalną, przerażającą formę i nie raz, nie dwa spowoduje zjeżenie się włosów podczas czytania (o tym, dlaczego nigdy w życiu nie kupię swojemu dziecku magnesów z literkami na lodówkę, już nie wspomnę). Jednak w miarę rozwoju fabuły, okazuje się, że zło, które tkwi w zwykłym człowieku, w takim, którego mijamy każdego dnia, który może być cudownym sąsiadem i świetnym kompanem do zabawy, może być znacznie gorsze i nikczemniejsze. Takie zło przez wielkie Z, które staje się jeszcze groźniejsze, gdy uświadamiamy sobie, że jest bezkarne.

Z jednej strony powieść zawiera wszystko to, za co pokochałam twórczość jej Autora. Niesamowity klimat grozy narasta już od pierwszych stron i utrzymuje się aż do samego końca, a ponieważ całość liczy sobie grubo ponad 600 stron jest to naprawdę nie lada wyczyn. Niemal od razu wiadomo też, że wydarzy się coś złego, czekamy na to i w niczym nie niweluje to uczucia strachu i niepewności. Co więcej, po raz kolejny King nie waha się pokazać w roli nośników Zła dzieci i wykorzystywać tajemnice z przeszłości. Tajemnice, których lepiej byłoby nie odkrywać, bo raz ujawnione, mogą okazać się puszką Pandory.
Z drugiej strony, dostajemy tu powiew świeżości w postaci zmiany miejsca akcji i typu głównego bohatera. Z prowincjonalnego Maine, tak ukochanego przez Kinga, przenosimy się na gorącą, duszną Florydę, której piękne i słoneczne widoki złowieszczo kontrastują z grozą, jaka zalęgła się w tym miejscu. Co więcej, zamiast pisarza zmagającego się z twórczą niemocą, otrzymujemy artystę-malarza, którego talent jest nienasycony i nieposkromiony, nie dający się okiełznać.
King udowadnia, że powieść grozy może być subtelna, a jednocześnie przerażająca, że może wzbudzać niepokój nawet w jasny, słoneczny dzień, gdy teoretycznie wszystkie strachy powinny stracić swą moc. „Ręka Mistrza” właśnie taka jest

Jeśli nie lubisz wątków paranormalnych, a zamiast tego wolisz grozę i bestię czające się w człowieku.


Książka jest krótka, liczy zaledwie 260 stron, ale jest tak sugestywnie napisana i ma w sobie taki ładunek emocji i napięcia, że nie pozwala się od siebie oderwać, ani o sobie zapomnieć. Autor przedstawia mroczną wizję totalitarnej Ameryki, w której główną rozrywką, doprowadzoną do statusu wydarzenia narodowego jest tytułowy Wielki Marsz. Co roku przystępuje do niego stu chłopców, których jedynym zadaniem jest iść i… przeżyć.  Wbrew twierdzeniom organizatorów, w Wielkim Marszu nie ma zwycięzców; ten, który przeżyje będzie okaleczony na całe życie, zarówno na ciele, jak i na duchu. A tego nie jest warta żadna nagroda.

To doskonała psychologiczna powieść grozy. King nie po raz pierwszy udowodnił, że potrafi kreślić świetne i wiarygodne portrety głównych bohaterów. I że wcale nie potrzeba ich wielu, by stworzyć wciągającą historię. Akcja toczy się właściwie w jednym pomieszczeniu i rozgrywa się między dwojgiem ludzi. Z jednej strony jest Paul, unieruchomiony, cierpiący, poddawany coraz to nowym torturom i karom, z drugiej Annie, coraz bardziej popadającą w szaleństwo. Wraz z upływem czasu ich wzajemne relacje zmieniają się, stosunek ofiary do kata staje się coraz bardziej skomplikowany i nabiera głębszych odcieni nienawiści, strachu, ale i uzależnienia. Sprawia to, że lektura jest po prostu ucztą dla czytelnika.

Jeśli lubisz klimaty postapokaliptyczne.

W ciągu zaledwie dwóch tygodni Ziemia staje się masowym grobowcem, lecz dla tych nielicznych, którzy przetrwali, prawdziwa walka dopiero się rozpoczyna. Upadek cywilizacji w wielu budzi najgorsze i najniższe instynkty, brutalne prawo dżungli chyba nigdy nie było tak wyraźnie wprowadzone w życie. Gdy nie ma już świata, jaki wszyscy znali, obowiązujące w nim prawa również przestają obowiązywać. Człowiek to jednak nieprzewidywalne stworzenie i niejako dla kontrastu, dla niektórych ta ekstremalnie kryzysowa sytuacja staje się punktem zwrotnym w życiu i okazją do ocalenia i wydobycia na światło dzienne dobra tkwiącego głęboko w zakamarkach duszy.
Powiedzieć, że książka jest obszerna to dość znaczne niedopowiedzenie. Najnowsze wydanie „Bastionu” liczy ponad 1160 stron, a gdyby powiększyć nieco czcionkę do rozmiaru zapewniającego naprawdę komfortową lekturę, liczyłoby pewnie kilkaset stron więcej. Niektórych to zraża, ale niepotrzebnie. W przeciwieństwie do niektórych powieści Mistrza, w tej udało mu się uniknąć dłużyzn i – tak wiem, zabrzmi to bardzo sztampowo - powieść czyta się jednym tchem. 

Jeśli lubisz opasłe tomiska

Możesz sięgnąć po wspomniany wyżej „Bastion” lub…

W monstrualnych rozmiarów opowieści King przenosi nas do Derry, podobnego do tysięcy innych prowincjonalnych amerykańskich mieścin. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Z nieznanych przyczyn przestępczość jest tu większa, ludzie bardziej brutalni i bezwzględni, a co dwadzieścia kilka lat dochodzi do eskalacji przemocy i w niewyjaśnionych okolicznościach giną dzieci.
„To” jest opowieścią o niezwykłej sile dziecięcej wiary i wyobraźni, które tracimy wraz z upływem kolejnych lat. Dziecko postrzega świat zupełnie inaczej niż dorosły, mniej racjonalnie, natomiast całkowicie ufając własnym odczuciom. Zarówno jego marzenia, jak i lęki, są najczęściej nieskomplikowane w swej istocie, a jednocześnie jakby prawdziwsze, bardziej realne. To wszystko doskonale uchwycił w swojej powieści King, pokazując przy tym, jak wszystko zmienia się wraz z dorastaniem, jak zatracamy tę niezwykłą część siebie, gdy przekraczamy każdą kolejną dekadę życia. Powieść łączy w sobie grozę i magię, potężnie oddziałując na wyobraźnię i pozostawiając wrażenie niepokoju nawet po skończonej lekturze. 

Jeśli lubisz się wzruszać.

„Zielona mila”


Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę... Codziennie... Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały czas. Nieważne który raz czytam "Zieloną milę" - i tak wzrusza mnie do łez.

Jeśli lubisz mini-powieści i rozbudowane opowiadania.

Zbiór czterech mini-powieści, całkowicie różnych pod względem fabularnych, ale mających dwa punkty wspólne. Po pierwsze, każda z nich przedstawia ukrytą bestię kryjącą się w pozornie zwykłym, przeciętnym człowieku. W każdej z historii widzimy kogoś, kto równie dobrze mógłby być naszym sąsiadem, kolegą z pracy, a nawet przyjacielem, a jednak jego twarz, jaką znamy jest jedynie maską. Po drugie, we wszystkich - z wyjątkiem Dobrego interesu – przewija się motyw zemsty i kary za zbrodnie, która przyjmuje różne formy, ale nieuchronnie dopada mordercę.

Jeśli kochasz fantastykę.

„Mroczna Wieża”


Najobszerniejszy i najważniejszy (przynajmniej według opinii samego autora) cykl w dorobku Stephena Kinga, liczący osiem tomów,  tysiące stron i niezliczone kilometry podróży w czasie i przestrzeni wraz z niepowtarzalnym ka-tet głównych bohaterów. Pierwszy tom, „Roland”, odstrasza niektórych czytelników, przyznaję, że sama też miałam po nim mieszane uczucia, ale już druga część rozprasza wszelkie obawy, a potem jest tylko lepiej!


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
        

Komentarze