"Wędrowiec" Luca D'Andrea

Luca D’Andrea to jeden z tych autorów, po których książki sięgam w ciemno. Bardzo dobrze wspominam Istotę zła, a od Lissy nie mogłam się oderwać i mimo że skończyłam ją ponad trzy lata temu do tej pory doskonale ją pamiętam. Obydwie książki poznałam w formie niezwykle klimatycznych audiobooków, teraz – nie mając takiej możliwości - sięgnęłam po najnowszą powieść D’Andrei w formie pisanej. I mimo że Lissy nadal jest moim numer jeden, Wędrowiec również zapewnił mi doskonałą rozrywkę. 

 



Tony Carcano, uznany i zamożny pisarz, prowadzi spokojne i nudne życie. Do czasu. Pewnego dnia jego codzienny spacer przerywa Sibylle, która rzuca mu w twarz zdjęcie zrobione dwadzieścia lat wcześniej. Widać na nim młodego Tony’ego, który z uśmiechem na ustach klęczy nad zwłokami Eriki, matki Sibylle. Dziewczyna żąda wyjaśnień, a następnie wciąga mężczyznę w prywatne śledztwo. 

 

Oficjalnie Erika popełniła samobójstwo, jednak dość szybko okazuje się, że w jej śmierci jest zbyt wiele niejasności, by było to tak oczywiste. Co więcej, gdy tylko Sib zaczyna pytać ludzi o swoją matkę i wydarzenia sprzed lat, wszyscy nabierają wody w usta, a jej samej zaczynają przytrafiać się “wypadki”, które mogą oznaczać tylko jedno – miejscowe elity nie chcą, by ktokolwiek interesował się sprawą Eriki. 

 

Podobnie jak to miało miejsce w Istocie zła oraz Lissy, autor buduje niepokojący klimat, który jest jednym z głównych atutów jego powieści. Akcja toczy się tu raczej powoli, stopniowo poznajemy kolejne elementy zagadki, a przy tym mamy nieodparte wrażenie, że w całej sprawie jest coś więcej, jakiś mroczny elementy, którego natura wymyka się logicznym uzasadnieniom. Tylko czy naprawdę jest coś na rzeczy, czy też jest to gra prowadzona, by zmylić zarówno bohaterów, jak i czytelnika? Do ostatniej strony nie będziecie tego pewni. 

 

Lubię sięgać po powieści D’Andrei jeszcze z jednego powodu – ich akcja rozgrywa się w małych, odosobnionych miejscowościach położonych na obszarze Tyrolu, gdzie obok siebie mieszkają zarówno Włosi, jak i mniejszość niemieckojęzyczna. Wzajemne relacje między mieszkańcami, wpływ historii i połączenia różnych kultur na ich codzienne życie mają swój nieodparty, specyficzny urok. Jest to może mniej widoczne w Wędrowcu niż w poprzednich dwóch powieściach, niemniej nadal możemy to wyczuć i zaobserwować.  

 

Książkę pochłonęłam w dwa wieczory. Ma w sobie to coś, co sprawi, że zapada w pamięci, a jednocześnie wciąga i hipnotyzuje. Jeśli lubicie niespieszną akcję, intrygującą fabułę i niesamowity klimat, zdecydowanie warto sięgnąć. 



Sprawdź inne książki z kategorii: 



Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze