"Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta" W. Bruce Cameron

W. Bruce Cameron podbił serca psiarzy i nie tylko dzięki niezwykłej opowieści o Baileyu, wydanej w Polsce pod tytułami Misja na czterech łapach oraz Był sobie pies. Teraz wraca z historią bożonarodzeniową, w której psy także odgrywają jedne z kluczowych ról.

Głównym bohaterem Psiego najlepszego jest Josh Michaels. Wrażliwy i ciepły, ale też zupełnie pozbawiony asertywności i nieporadny w kontaktach z kobietami. Pewnego październikowego dnia znajomy podrzuca mu do domu psa i znika. Nie odbiera telefonów, więc w życie Josha, który nie potrafi zdobyć się na oddanie Lucy do schroniska, po raz pierwszy w życiu wkracza pies. I to nie jeden, ponieważ okazuje się, że suczka będzie mieć wkrótce szczeniaki.


Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staję się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to co najlepsze?

Psiego najlepszego to ciepła opowieść o tym, jak bardzo obecność psa może zmienić nasze życie i uczynić je pełniejszym. Jak wiele radości wnosi ze sobą zwierzak, który kocha bezwarunkowo i który po prostu jest. Jednocześnie Cameron pokazuje, że opieka nad czworonogiem to nie tylko radość, ale i duża odpowiedzialność, a czasem też ograniczenie. Pies jest niczym dziecko, które zawsze będzie wymagało obecności, opieki i miłości. Niby to sprawy oczywiste, a jednak nie dla wszystkich, o czym można się przekonać zarówno czytając tę historię, jak i patrząc na to, co dzieje się dookoła nas.

Na drugim planie pojawia się wątek uczuciowy. Josh, który nie do końca wyszedł emocjonalnie z poprzedniego związku, poznaje piękną i uroczą Kerri. Czy jednak będzie w stanie zbudować zdrowy nowy związek, jeśli gdzieś w tle ciągle majaczy postać Amandy, która zostawiła go kilka miesięcy wcześniej i której zdjęcia nadal wiszą na ścianach jego domu? W przypadku tego elementu powieści mam mieszane uczucia. Owszem, mamy do czynienia z opowieścią, która z założenia jest dosyć prosta i ma na celu przede wszystkim spełniać rolę emocjonalnej przytulanki, a jednak czegoś mi tu zabrakło. Bohaterowie są w końcu dorosłymi ludźmi, a patrząc na ich zachowanie, można odnieść wrażenia, że żadne z nich nie ma więcej niż piętnaście lat.


Mimo że powieść całkiem przypadła mi do gustu, czuję pewien niedosyt. Spodziewałam się historii równie dobrze napisanej co Misja na czterech łapach, natomiast otrzymałam opowieść znacznie prostszą i to pod każdym względem. Nie sposób jednak odmówić jej pewnego uroku, który zapewnia zwłaszcza obecność rozbrykanych szczeniąt. Dlatego sądzę, że miłośnikom psów Psiego najlepszego może się spodobać, szczególnie w okresie przedświątecznym, który także wyraźnie tu czuć.

Przeczytaj także wywiad z autorem, W. Brucem Cameronem.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze