"Bridgertonowie. Oświadczyny" Julia Quinn

Znacie jakieś pewniaki, jeśli szukacie lekkiej, poprawiającej nastrój lektury? Dla mnie są to powieści z cyklu Bridgertonowie, które pochłaniam błyskawicznie i z przyjemnością, i dzięki którym mogę na kilka godzin oderwać się od otaczającej mnie rzeczywistości. Właśnie miałam okazję poznać najnowszy, piąty tom i przyznaję z radością, że Julia Quinn nadal bawi, wzrusza i po prostu daje czytelnikowi mnóstwo radości. 

 


Tytułowi Bridgertonowie to zamożna, szanowana rodzina, a właściwie rodzeństwo liczące czterech braci i trzy siostry. Każda odsłona cyklu jest poświęcona jednemu z nich i przedstawia ich miłosne perypetie. Po kilku tomach widzimy pewien powtarzający się schemat, zresztą już sięgając po pierwszą część trzeba się nastawić na to, że autorka bardzo lekko traktuje realia epoki, serwując czytelnikom historie jednocześnie romantyczne i zabawne, doprawione lekką nutą pikanterii. 

 

Oświadczyny to historia Eloise Bridgerton, piątej pod względem starszeństwa, dlatego nie do końca traktowanej poważnie przez starszych braci. Jak i pozostali członkowie jej rodziny, tak i Eloise ma w sobie wiele uroku i inteligencji, a przy tym doskonale wie, czego chce od życia i jednego jest pewna – to ona sama będzie decydować o swojej przyszłości. Z tego względu odrzuca kolejnych kandydatów do ręki, aż w końcu okazuje się, że w wieku 28 lat – mimo że nadal stanowi wymarzoną przez niektórych partię - nadal pozostaje niezamężna i w oczach otoczenia uchodzi za starą pannę, która w samotności spędzi resztę życia. 

 

Eloise nie przeszkadza taki stan rzeczy, lecz wszystko się zmienia, gdy za mąż wychodzi jej najbliższa przyjaciółka. Panna Bidgerton dochodzi do wniosku, że jednak małżeństwo jej interesuje, a jedynym kandydatem, który budzi jej ciekawość, jest sir Phillip, z którym od przeszło roku prowadzi intensywną korespondencję. Eloise postanawia wziąć sprawy we własne ręce i zanim się orientuje, ląduje w posiadłości sir Phillipa. Tyle tylko, że gentelmen, którego sobie wyobraziła na podstawie listów nie przypomina tego, którego spotkała na żywo. Jakby tego było mało, okazuje się, że jest wdowcem i ojcem dwójki wyjątkowo niesfornych bliźniąt. Ale kto przeżył dzieciństwo w towarzystwie siedmiorga rodzeństwa, ten nie boi się niczego i Eloise Bridgerton zamierza to udowodnić. Całemu światu, a może przede wszystkim samej sobie. 

 

Mimo że czytając poprzednie tomy nie zwracałam większej uwagi na Eloise, która pojawiała się w nich jako postać poboczna, gdy sięgnęłam po jej losy, z miejsca zdobyła moją sympatię. Wygadana, wręcz nadmiernie gadatliwa, a przy tym bystra i mające poczucie własnej wartości i serce po właściwej stronie. Popełnia błędy, nawet dosyć często, lecz nie lubi się do nich przyznawać, zwłaszcza przed sobą, przez co zdarza się jej wpadać jeszcze w większe tarapaty. A przy tym nie można jej odmówić uroku, który nabiera wyjątkowego czaru, gdy w pobliżu nie ma pozostałych Bridgertonów. Razem stanowią mieszankę wybuchową i onieśmielającą, ale to żyjąc na własną rękę udowadniają swoją prawdziwą wartość. 

 

Oświadczyny to historia lekka i zabawna, momentami wzruszająca, z pewnością zapewniająca doskonałą, niewymagającą rozrywkę po ciężkim dniu. 




Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i s-ka.



Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze