"Oblężenie" Geraint Jones

Niecałe dwa miesiące temu zachwycałam się Krwawy lasem, historii osnutej wokół masakry, jaką plemiona germańskie sprawiły legionom w Lesie Teutoburskim w 9 r.n.eOblężenie to dalszy ciąg losów głównego bohatera, żołnierza z niechlubną przeszłością, która nieustannie depcze mu po piętach. 


Nie będzie właściwie spoilerem, jeśli zdradzę, że Felix jako jeden z niewielu przetrwał rzeź podczas bitwy we wspomnianym lesie. Wraz z garstką innych ocalałym znajduje schronienie w forcie Aliso, prawdopodobnie jedynym, jaki jeszcze broni się przed Germanami. Do legionistów dołączają także cywile, chroniący się za murami fortu przed nadchodzącą armią Arminiusza. Oblężenie trwa. Dni przechodzą w tygodnie, a te dłużą się niczym lata. Wśród oblężonych narasta napięcie, które coraz częściej znajduje ujście w brutalny sposób. Jak długo może to potrwać? 

Po bardzo udanym pierwszym tomie, autor zawsze musi zmierzyć się z wysokimi oczekiwaniami czytelników, gdy przychodzi do oddania w ich ręce kontynuacji. Nie bez przyczyny mówi się także o tak zwanej “klątwie drugiego tomu”. Na szczęście nie dopadła ona Oblężenia, chociaż nie ukrywam, że Krwawy las podobał mi się zdecydowanie bardziej. 

Podobnie jak poprzednio można odnieść wrażenie, że historyczne realia i historia oblężonych legionistów to tylko tło dla uniwersalnej opowieści o wojnie i żołnierzach. O lękach, jakie targają nimi przed walką i w trakcie potyczek. O traumie, z jaką muszą się mierzyć po tym, jak wielokrotnie są świadkami śmierci najbliższych kompanów. Po tym, jak sami zabijają i po tym jak wokół nich toczy się szaleństwo śmierci. Podważa zasadność poświęcania zwykłych żołnierzy, których śmierć jest jedynie suchą liczbą w raporcie i służy chwale dowódcy. 

Oblężeniu śledzimy, jak zmieniają się nastroje zamkniętej i podzielonej wewnętrznie grupy ludzi. Jak strach i niepewność potrafią przerodzić się w gniew i chęć wywarcia zemsty na pierwszym lepszym koźle ofiarnym. Jak niewiele potrzeba, by dać upust tym najniższym i najbardziej podstawowym instynktom.  

Obydwa tomy można także potraktować jako swoistą apoteozę braterstwa, które jednoczy walczących w jednym oddziale żołnierzy. Spędzając ze sobą całe dnie i regularnie stając ramię w ramię w obliczu śmierci zmieniają się w kogoś znacznie bliższego sobie niż zwykli przyjaciele. I nawet jeśli są między nimi niesnaski, są gotowi oddać życie, by bronić pozostałych. Czasem trąci to patetyzmem, ale w dawce całkiem strawnej. 

Wszystkie wymienione elementy powieści opierają się w mniejszym lub większym stopniu na własnych doświadczeniach autora, który trzykrotnie służył w Iraku i Afganistanie, gdzie został odznaczony za odwagę. I tu pojawia się pewna kwestia, która sprawiła, że drugi tom odebrałam jaki jednak nieco słabszy niż pierwszy. Za bardzo pobrzmiewa mi w nim współczesność i momentami miałam wrażenie, że czytam o współczesnym amerykańskim wojsku, a nie o legionach. Pomijając już nieustanne wulgaryzmy, do jednego z dowódców żołnierze zwracają się per “H.”, myślą też w całkiem współczesny sposób (np. ze smutną ironią wypowiadając się na temat rzymskich egzekucji jako formy rozrywki dla gawiedzi – raczej nikomu z ówczesnych nie przyszłoby komentować tego w ten sposób).  

Przede wszystkim jednak uderzył mnie stosunek opisywanych legionistów do swoich wrogów - Germanów notorycznie nazywają tu “kozojebcami”, co raczej nijak mi do germańskich plemion nie pasuje, a jest charakterystycznym określeniem, jakiego amerykańscy żołnierze określają walczących z nimi muzułmanów. O ile też może wydawać się uzasadnione, że rzymscy legioniści czują się lepsi niż ludność germańska czy pochodząca z innych podbitych zakątków Europy i Azji, o tyle dziwi podejście samych Germanów do oddziału syryjskich łuczników. Nazywają ich “zwierzętami”, “dzikusami”, itd. Historykiem nie jestem, ale mówimy o pierwszych latach naszej ery i śmiem przypuszczać, że ówczesna Syria była jednak znacznie lepiej rozwinięta niż germańskie wioski.... 

Podsumowując, Oblężenie to kawał soczystej i krwistej prozy, gdzie akcja mknie do przodu, a trup ściele się gęsto. Jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że nie jest to powieść historyczna, a sensacyjna, jedynie “ubrana” w historyczną otoczkę. 

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Rebis.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze