"Krwawy las" Geraint Jones

Cenię sobie dobre powieści historyczne i przygodowe, ale nigdy nie ciągnęło mnie specjalnie do tych utrzymanych w klimacie starożytnego Rzymu. Może dlatego, że zawsze wolałam kibicować podbitym przez Rzymian ludom niż im samym? Niemniej, z dużym sentymentem wspominam cykl Orły Imperium Simona Scarrowa (przygodę z nim zakończyłam bodajże na dziewiątym tomie). Dlatego skuszona zachęcającym opisem, sięgnęłam po Krwawy las. Było warto, a tytuł okazał się bardzo adekwatny do treści.




Fabuła oscyluje wokół bitwy, jaka rozegrała się w 9 r. n.e. w Lesie Teutoburskim na terenie ówczesnej Germanii. Była to jedna z największych i najbardziej zaskakujących porażek nie tylko w historii rzymskich Legionów, ale prawdopodobnie w historii wojskowości w ogóle. Z trzech legionów i towarzyszących im oddziałów pomocniczych, łącznie liczących około trzydziestu tysięcy żołnierzy, masakrę z rąk germańskich wojowników przeżyło zaledwie kilkuset, a większość ocalałych została pojmana w niewolę.

O głównym bohaterze powieści początkowo wiemy stosunkowo niewiele. Zostaje znaleziony, gdy - na pierwszy rzut oka na wpół dziki – kryje się w leśnym gąszczu w pobliżu jatki, jaką rzymskiemu oddziałowi urządzili Germanie. Twierdzi, że stracił pamięć i nie wie, kim jest, od razu jednak rzuca się w oczy, że musi być żołnierzem. Czy należał do wymordowanego oddziału, czy też skrywa inną tajemnicę? Skąd wziął się akurat w tym miejscu i co takiego chce ukryć przed pozostałymi legionistami?

Krwawy las okazał się świetną powieścią, nie tyle historyczną, co przygodowo-sensacyjną, ubraną jedynie w historyczne realia. Dynamiczna akcja i podszyta tajemnicą fabuła sprawiają, że czyta się ją błyskawicznie. Spotkałam się kilkukrotnie z określeniem, że to typowo „męska proza”, cokolwiek miałoby to oznaczać, ale bawiłam się przy niej doskonale, dlatego nie zaszufladkowałabym jej jako pozycji tylko dla twardych facetów.

Nie da się jednak ukryć, że jest to powieść, która co wrażliwszych czytelników może razić zarówno brutalnością opisów, jak i wulgarnym językiem, którym posługuje się większość pojawiających się na kartach żołnierzy. Pamiętam, że wulgaryzmy były tym, co raziły mnie początkowo przy lekturze Orłów Imperium, nie pasowały mi wówczas do wizji legionistów, jaką miałam w głowie. Teraz nie przeszkadzały mi ani trochę – może to kwestia mniejszej na nie wrażliwości, a może samej powieści. Jest to bowiem nie tyle historia o legionach jako takiej, a o wojnie w jej najgorszym (i jednocześnie bardzo realnym) wydaniu.

Autor doskonale wie, o czym w tym przypadku pisze – trzykrotnie służył w Iraku i Afganistanie, gdzie został odznaczony za odwagę. Jego doświadczenia wyraźnie pobrzmiewają w opisie codziennego życia żołnierzy oraz relacjach członków tego samego oddziału. Czasem trąci to nieco pompatycznością, czasem nasuwa skojarzenia z amerykańskimi filmami, ale podkreślenie lojalności wobec „swoich” po prostu tutaj pasuje. Podobnie jak opisy mierzenia się z traumą i szokiem, jaki przeżywają świeżacy po pierwszych akcjach i po pierwszych trupach, czy rozpacz po utracie przyjaciół. Nie, zdecydowanie nie jest to apoteoza wojen, ale za to hołd złożony przyjaźni i więzom zadzierzgniętym podczas wspólnej walki o przeżycie już tak.

Krwawy las to debiut i jako taki nie ustrzegł się pewnych niedociągnięć. Nie przeszkadzają one jednak w odbiorze całości. To bardzo dobra, może niezbyt ambitna, ale wciągająca powieść, która powinna spodobać się wszystkim fanom żywej akcji, plastycznych i krwawych potyczek oraz historii.


Recenzja napisana dla portalu Duże Ka.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze