"Żywe trupy" tomy III - VI (słuchowisko)

Minęły już ponad dwa lata odkąd rozpoczęłam swoją przygodę z „Żywymi trupami” w formie genialnego słuchowiska i jak dotąd jeszcze żaden audiobook nie zdołał przebić produkcji studia Sound Tropez. Teraz wróciłam do śledzenia losów Ricka i jego towarzyszy próbujących przetrwać w świecie opanowanym przez szukające świeżego mięsa zombie oraz pozbawionych skrupułów ludzi.



Gdy sięgałam po pierwszą część, zastanawiałam się, jak karkołomnym pomysłem jest stworzenie słuchowiska na podstawie serii komiksów. Okazało się jednak, że nie tylko można tego dokonać, ale w dodatku w sposób absolutnie rewelacyjny. Co więcej, kilka dni temu skończyłam słuchać ostatniego, szóstego tomu i wszystkie po kolei zachwycały mnie jednakowo, sprawiając, że naprawdę z przykrością za każdym razem odkładałam słuchawki.


O czym są „Żywe trupy”, każdy prawdopodobnie wie, przynajmniej w ogólnym zarysie. Seria stała się szeroko rozpoznawalna nie tylko za sprawą komiksów autorstwa Roberta Kirkmana, ale również serialu nakręconego na ich podstawie. Na tej fali popularności powstały również powieści oraz niniejszy audiobook. Wbrew temu, co mógłby sugerować tytuł, nie jest to opowieść stricte o zombie, a raczej o ludziach, którzy mieli szczęście (bądź pecha, zależy jak na to patrzeć) i przeżyli apokalipsę, a teraz organizują sobie życie na nowo.

Głównym bohaterem bieżącej pozycji jest były policjant Rick, który wraz z ciężarną żoną, kilkuletnim synkiem oraz dość przypadkowo zebraną grupą ocalałych z pogromu, podróżują po zniszczonych Stanach w poszukiwaniu stosunkowo bezpiecznej przystani. Na każdym kroku czyha na nich podwójne niebezpieczeństwo – zarówno ze strony wszechobecnych ożywionych trupów, jak i zwyrodnialców, w których nowe realia życia wyzwoliły to co najgorsze. W drugiej części (tomy III i IV) Rick i spółka trafiają do dawnego więzienia, które zdaje się w końcu bezpiecznym azylem, przy czym „zdaje się” to słowa tutaj kluczowe. Z kolei w części trzeciej i jak dotąd ostatniej (tomy V i VI), pojawia się w końcu nawiązanie do Woodbury i szalejącego w nim demonicznego Gubernatora, tak dobrze znanego fanom The Walking Dead.

A teraz przejdźmy do kwestii zasadniczej – dlaczego „Żywe trupy” są pozycją wyjątkową pośród innych książek audio? Z tej prostej przyczyny, że trudno je właściwie nazwać klasycznym audiobookiem, w którym zwykle lektor przedstawia nam swoją interpretację powieści. Produkcja studia Sound Tropez jest pełnokrwistym słuchowiskiem, w którym każda występująca postać grana jest przez innego aktora, a całość okraszona jest mnóstwem efektów dźwiękowych i rewelacyjnym podkładem muzycznym. Całość niesamowicie pobudza wyobraźnię, słychać wszystkie odgłosy, nawet skrzypienia drzwi, strzały, a czasem nawet szybkie kroki. Lektorzy nie odklepują swoich kwestii, ale grają równie dobrze i przekonująco, jak gdyby naprawdę przeżywali tę historię, w ich głosach czuć prawdziwe emocje i efekt jest świetny. No i muzyka, doskonale wkomponowana w całość, czasem spokojna, czasem mroczna, podkręcająca nastrój grozy i niepewności. Dla mnie cudo!


Przed sięgnięciem po „Żywe trupy” nie byłam fanką zombie, ale potem złapałam bakcyla, więc nie ma co zniechęcać się, jeśli na co dzień nie kręci Cię temat ożywionych truposzy. Daj im szansę! Natomiast jeśli lubisz TWD, to jest to dla Ciebie pozycja O B O W I Ą Z K O W A!

Na zachętę, krótki teaser:


A jeśli jesteście ciekawi, jak pracują chłopaki od dźwiękowych efektów specjalnych zapraszam tutaj:



Komentarze