"Aukcjoner" Joam Samson

Już dawno temu planowałam przeczytać Aukcjonera, ale okazało się, że w szaleństwie przeprowadzkowym przez pomyłkę włożyłam go nie do tego pudła i na kilka miesięcy zniknął mi z pola widzenia. Na szczęście, co się odwlecze, to nie uciecze - powieść Joan Samson towarzyszyła mi w pierwszych dniach stycznia i mimo że okazała się nie do końca tym, czego oczekiwałam, była to dobra pierwsza lektura otwierająca ten czytelniczy rok. 

 


Akcja powieści toczy się w niewielkim, prowincjonalnym miasteczku Harlowe w bliżej nieokreślonym czasie, ale możemy podejrzewać lata 60. lub początek lat 70. W senną codzienność niczym fajerwerek wpada Perly Dunsmore, energiczny aukcjoner, który zamierza zorganizować i przeprowadzić aukcję na rzecz lokalnej policji. Aby zebrać potrzebne fanty, prosi o pomoc mieszkańców, którzy chętnie przekazują mu stare meble i sprzęty. Po sukcesie aukcji, Perly pozostaje w miasteczku, regularnie organizując kolejne aukcje. Ludzie chętnie pozbywają się niepotrzebnych rzeczy, które zalegają im na strychach i w piwnicach, zwłaszcza że otrzymują za nie drobne kwoty.  

 

Z każdą kolejną aukcją pozycja Perly’ego umacnia się, aż dochodzi do momentu, gdy to on zaczyna sprawować nieformalną władzę w mieście. Oddawanie prywatnych sprzętów przestaje być aktem dobrej woli, a staje się koniecznością. Tych niechętnych do współpracy spotykają tragiczne wypadki, a oficjalne służby zdają się w pełni popierać działania Dunsmore’a. 

 

Powieść Joan Samson zainspirowała ponoć Stephena Kinga do napisania Sklepiku z marzeniami, w blurbie na okładce widzimy też informację, że jest to “jedna z najważniejszych powieści grozy lat siedemdziesiątych XX wieku” - może to sugerować, że mamy do czynienia z horrorem, a przez to nasze oczekiwania mogą nie zostać w pełni spełnione. W Aukcjonerze nie znajdziecie elementów paranormalnych, nie będziecie się też bać podczas lektury. Owszem, mamy tu dobrze oddaną atmosferę strachu, jaka udziela się mieszkańcom, nie przechodzi ona jednak również na czytelnika. 

 

Uważam, że książce bliżej jest do thrillera bądź dramatu. Na powieść psychologiczną za mało mamy tu wejrzenia w psychikę i odczucia poszczególnych bohaterów - widzimy ich w działaniu, a raczej owego działania braku. Mieszkańcy Harlowe niemalże bez walki poddają się atosferze stachu, dają się zastraszać działaniom przybysza z zewnątrz, biernie przyjmują swój los. Widziałam w niektórych recenzjach zarzuty, że ludzie tak nie postępują, że w rzeczywistości zbuntowaliby się, ale czy na pewno? Wystarczy spojrzeć na naszą rzeczywistość, żeby dostrzec, jak dajemy sobie krok po kroku odbierać kolejne prawa i narzucać inne, a widocznych i efektywnych sprzeciwów brak. Tu akurat autorka spisała się na medal i doskonale przedstawiła proces stopniowego przejmowania władzy metodą “gotowania żaby”.  

 

Dlatego mimo mało dynamicznej akcji i niespełnionych do końca oczekiwań (spodziewałam się grozy), uważam lekturę Aukcjonera za satysfakcjonującą. Warto sięgnąć. 



Za możliwość lektury serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze