"Cukierku, Ty łobuzie" (recenzja gry planszowej)

Dawno już nie pisałam o żadnej grze planszowej, pora to nadrobić. Wprawdzie wielogodzinne rozgrywki poszły w ostatnich latach w odstawkę, ale rośnie mi u boku dwoje potencjalnych graczy na przyszłość, więc tymczasowo zamieniłam Abyss Osadników z Catanu na nieco prostsze gry. Ostatnio towarzyszył nam kot Cukierek i dwie gry oparte na jego przygodach. 

 


Niektórzy rodzice oraz dzieci z młodszych klas mogą kojarzyć niesfornego Cukierka z serii książek Waldemara Cichonia. Na ich podstawie powstała też niniejsza gra autorstwa Magdalen Porębskiej, a właściwie dwie gry, kryjące się po przeciwstawnych stronach jednej planszy. 


Cukierku, Ty łobuzie! To gra kooperacyjna, w której wszyscy gracze muszą ze sobą współpracować i grają tymi samymi pionkami naprzemiennie. Dodatkowym atutem, zwłaszcza jeśli dziecko akurat samo się nudzi, jest opcja samodzielnej rozgrywki. 

 

Fabularnie gra toczy się wokół nowiutkiego swetra, który zrobiła mama, a niesforny Cukierek podarł niemalże na strzępy. Naszym celem jest odnalezienie wyciągniętych przez niego nitek i uzupełnienie swetra tak, by nie było widać szkód. W tym celu ścigamy się po planszy razem z kocurem (gracze dysponują czterema pionkami rodziny oraz pionkiem kota).  



Korzystając z trzech kości - jednej tradycyjnej, a dwóch z postaciami zamiast kropek – naprzemiennie poruszamy się wybranymi pionkami. Musimy starać się zdobyć wszystkie nitki ze swetra leżące na planszy (12 sztuk), a następnie prześcignąć Cukierka i dostać się do jego legowiska przed nim (są tam schowane druty niezbędne do naprawienia swetra). Nas jest czworo, kocur jeden, ale za to mamy możliwość spowolnienia go poprzez podrzucanie mu smakołyków i zabawek.  

 

Gra wymaga współpracy - gracze kolejno rzucają kośćmi i wspólnie decydują, które pionki przesunąć na planszy. Czasem może to powodować drobne zgrzyty, ale świetnie pomaga to w sztuce uczenia kompromisu i działania dla wspólnego dobra. 


 

Złapię Cię, Cukierku to już tradycyjna gonitwa po planszy, w której gracze rywalizują ze sobą. Naszym celem jest złapanie Cukierka, który ponownie narozrabiał. Rzucając naprzemiennie kostką z kropkami, przesuwamy swoje pionki po planszy. Po drodze zbieramy punkty, możemy też zaglądać do kryjówek, w których mógł schować się kocur.  

 

Co ważne i ciekawe, to nie pośpiech liczy się tutaj najbardziej. Można być pierwszym na mecie bądź nawet odnaleźć kota, a wcale nie wygrać! Gra kończy się dopiero wówczas, gdy wszyscy gracze przejdą całą trasę - zlicza się wtedy wszystkie punkt, a zwycięzcą jest osoba, która zebrała ich najwięcej.  

 

Rozgrywce towarzyszą emocje, zwłaszcza jeśli gramy z młodszymi dziećmi. Należy uważać na oznaczone pola, mogą nam przynieść korzyść i zyskamy dodatkowy rzut, a mogą nas uziemić na następną kolejkę bądź zmusić do cofnięcia się na planszy.  

 


Podsumowanie 

 

Całą rodziną spędziliśmy z Cukierkiem i jego ludzką rodziną kilka wieczorów. Obydwie wersje gry przypadły moim dzieciom do gustu, a w zależności od nastroju (i tego, czy nie były w stanie wojny między sobą) widziałam, że bardziej angażują się raz w jedną, a raz w drugą grę. Dzięki możliwości wyboru między obydwoma wariantami, gra nie znudzi się przez dłuższy czas, dlatego jeśli macie w domu dzieci w wieku 5-10 lat, warto sięgnąć! 



Za udostępnienie gry serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Szach-mat


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze