"Wiedma" Monika Maciewicz

Wiedma już za mną. Z przyjemnością zanurzyłam się w wykreowany przez Monikę Maciewicz świat, wypełniony prasłowiańskimi wierzeniami i tradycjami. 



 

Stara Wiedma, mieszkająca na wyspie na jeziorze Lędo, od lat służyła okolicznym mieszkańcom radą i pomocą. Leczyła choroby, rzucała zaklęcia, pomagała przegnać lub zjednać sobie domowe i leśne bóstwa i magiczne stworzenia. Staruszka czuje jednak, że zostało jej niewiele czasu, dlatego postanawia naznaczyć swoją następczynię, a jej wybór pada na młodziutką Biwię 

 

Od czasu pierwszego spotkania z Wiedmą mija kilka lat. Dziewczynka nadal mieszka ze swoją rodziną, lecz gdy kończy piętnaście lat, przybywa do Wiedmy na naukę. Poznaje tajniki sztuk magicznych, a po czarodziejskiej inicjacji przekonuje się, że niewidoczne dla zwykłego oka niezwykłe stworzenia, duszki i bogowie żyją w bezpośrednim sąsiedztwie ludzkich siedzib. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że czas Starej Wiedmy już się kończy, a ona sama będzie wkrótce musiała stoczyć walkę ze Złem, które zalęgło się bliżej niż można by się tego spodziewać oraz że doświadczy miłości i straty, na którą nie będzie przygotowana. 

 

Powieść można podzielić na dwie części. Pierwsza pozwala poznać główną bohaterkę oraz świat, w którym przyszło jej żyć. Obserwujemy Biwię w jej codziennych naukach i czynnościach, zagłębiamy się w niesamowitą atmosferę przesiąkniętą dawną magią. Autorka pieczołowicie odmalowuje ówczesna codzienność, pokazując, jak prawdopodobnie mogły wyglądać różnorodne zwyczaje i obrzędy - poczynając od składania ofiary różnorodnym bogom i domowym duszkom, a na świętowaniu Jarych Godów czy Nocy Kupały kończąc. Niewiele się tu dzieje pod kątem samej fabuły, ale absolutnie nie przeszkadza to w lekturze – opisy są sugestywne i naturalne, można więc z przyjemnością chłonąć wiedzę. 

 

Druga połowa książki to już zawiązanie głównej akcji, która nabiera rozpędu i w której pojawiają się znacznie bardziej dramatyczne zwroty. Jednak chociaż zwykle jest odwrotnie, tym razem muszę przyznać, że lepiej czytało mi się te pierwsze rozdziały - autorka ma bogatą wiedzę merytoryczną i potrafi ją barwnie przedstawić, ale budowanie napięcia, kreowanie psychologii postaci i prowadzenie fabuły dalej wyszło jej niestety nieco gorzej.  

 

Zastrzeżenia mam właściwie dwa. Po pierwsze, o ile streszczając treść Wiedmy, wydaje się ona jak najbardziej spójna i przemyślana, o tyle czytając powieść można odnieść wrażenie, że mamy przed sobą szereg scen i obrazów, które niekoniecznie splatają się w spójną, rozbudowaną całość. Po drugie i właściwie istotniejsze, dosyć trudno jest wczuć się w bohaterów, nawet w główną bohaterkę. Widzimy ją w akcji i niby znamy jej myśli, ale jednocześnie jej prawdziwe emocje są nieodczuwalne. Nawet, gdy jest świadkiem naprawdę dramatycznych wydarzeń, gdy traci kogoś bliskiego, nie czuć tego. Niby pojawia się rozpacz i żal, ale do czytelnika już one nie docierają.  

 

Niemniej, jeśli lubicie słowiańskie klimaty, Wiedma z pewnością jest pozycją wartą uwagi. Mimo wspomnianych mankamentów, spędziłam z nią bardzo przyjemny czas i chętnie sięgnę po kolejne powieści autorki. 



Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i s-ka.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze