"Coś" John W. Campbell

W ciągu ostatnich dwudziestu lat obejrzałam dziesiątki filmów grozy, ale tylko garstka z nich zrobiła na mnie tak mocne wrażenie, że mimo upływu czasu pamiętam je doskonale. Jednym z nich jest Coś z 1982 roku, w reżyserii Johna Carpentera i z Kurtem Russelem w roli głównej. Do tej pory nie miałam pojęcia, że jego fabuła została dość luźno oparta na opowiadaniu Johna W. Campbella, ale skoro niezrównane Wydawnictwo Vesper postanowiło owe opowiadanie wydać, nie mogłam po nie nie sięgnąć. 


Lata 30. XX w. Członkowie ekipy badawczej na Antarktydzie dokonali odkrycia, które ma szanse na zawsze zmienić losy świata. Pod warstwami lodu mężczyźni odnajdują pozostałości po czymś, co wygląda jak statek kosmiczny. Mało tego, znajduje się w nim zamarznięte ciało niezidentyfikowanego stworzenia. Zachowanego w doskonałym stanie, ale emanującego złowrogą energią i wzbudzającego mieszaninę przerażenia i odrazy. Problem w tym, że po wydostaniu z lodu obcy... wraca do życia. 

Jeśli oglądaliście filmową wersję tej historii, jej literacki pierwowzór może Was zaskoczyć, ponieważ kładzie nacisk na inne szczegóły i nie ma aż tak mocno zaakcentowanej atmosfery grozy. Nadal jest to jednak opowieść, po którą warto sięgnąć, zwłaszcza jeśli cenicie sobie klasykę horroru, w tym przypadku doprawionego elementami science fiction. 

Campbell kładzie nacisk na poczucie odosobnienia i izolacji, na niepewność, kto jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem, chociaż nieco przedwcześnie zdradza naturę stworzenia, z jakim przyjdzie się mierzyć głównym bohaterom. Podczas lektury można odczuć, że opowiadanie liczy sobie już ponad osiemdziesiąt lat, ale daleko mu od pojawiającej się czasem w starszych tekstach naiwności czy infantylności. Czuć to raczej w języku i narracji, ponieważ historia jako całość wcale się nie zestarzała.  

Wydawnictwo Vesper po raz kolejny stanęło na wysokości zadania serwując czytelnikom prawdziwie piękne wydanie. Twarda oprawa i sugestywne grafiki autorstwa Macieja Kamudy to atuty, obok których trudno przejść obojętnie. Warto też mieć na uwadze, że samo opowiadanie to zaledwie połowa publikacji. Wzbogaca je przedmowa Aleca Nevala-Lee na temat okoliczności powstania tekstu, który w niniejszej wersji przeleżał kilkadziesiąt lat w ukryciu (w 1938 roku ukazała się jego okrojona i zredagowana wersja), wprowadzenie Roberta Silverberga oraz posłowie autorstwa Piotra Gocieka na temat wspomnianej już przeze mnie adaptacji filmowej. 


Zakładam, że zarówno fanów grozy, jak i wydawnictwa Vesper, wcale nie muszę zbyt intensywnie zachęcać do sięgnięcia po Coś. To zdecydowanie jedna z tych pozycji, które fan gatunku po prostu powinien znać i z dumą trzymać na półce. 

Za możliwość lektury dziękuję nieocenionemu Wydawnictwu Vesper.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze