"Ganges. Święci i grzesznicy znad boskiej rzeki" George Black

Ganges nierozerwalnie łączy się z tym, czym są Indie. Stanowi nieodłączny element hinduskiej religii i kultury. Jest uosobieniem bogini, daje pracę i pożywienie, a jednocześnie zmienia się w biologiczny ściek, płynące wysypisko śmieci. Ten paradoks doskonale pasuje do innych sprzeczności, które wprawiają w nieustanne zdumienie niemal każdego obcokrajowca, który podejmuje próbę zrozumienia, czym są współczesne Indie.



Ganges. Święci i grzesznicy znad boskiej rzeki to jeden z najnowszych reportaży, które ukazały się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest to zapis podróży George’a Blacka wzdłuż biegu rzeki, jego spotkań z członkami różnych warstw społecznych i kast oraz przemyśleń zarówno na temat historii Indii, jak i ich współczesnej sytuacji. Monumentalny plan, by zrozumieć i przybliżyć różnorodne twarze Gangesu i związanych z nim ludzi. Świetny pomysł, który przynajmniej miejscami chyba nieco przerósł autora, ponieważ trudno go zrealizować na trzystu czy czterystu stronach. W tym też tkwi największy problem, jaki miałam z lekturą – Black porusza tak wiele kwestii, że siłą rzeczy nie jest w stanie przedstawić ich bardziej obszernie, przez co pozostawia niedosyt i liczne niedopowiedzenia.

Książka została podzielona na trzy części, poświęcone kolejno odcinkom wielkiej rzeki. Zaczynamy więc podróż od źródeł, czyli „Gór”, potem wędrujemy z autorem poprzez rozległe „Niziny”, a kończymy w „Delcie”. Przewijają się tu dziesiątki postaci, od duchowych przywódców i fanatyków religijnych, na pierwszy rzut oka sprawiających wrażenie całkiem szalonych, poprzez robotników w fabrykach pracujących za głodowe stawki, aż po lokalnych biznesmenów. Piękno sąsiaduje tu z brudem i smrodem, otwartość i gościnność z korupcją i okrucieństwem, pracowitość z lenistwem. Widzimy Indie i ich mieszkańców zarówno w ich najlepszym, jak i tym najgorszym wydaniu. Niektórym spotkaniom autor poświęcił kilka stron, lecz inne streścił w zaledwie kilku zdaniach. Aż chciałoby się prosić, by rozwinąć je dalej.

Opowieści te przeplatają się z historią, zarówno tą ogólną, jak i losami osób „z zewnątrz”, Europejczyków i Amerykanów, silnie związanych z danym miejscem bądź Indiami ogólnie. Mamy więc nawiązania do Marka Twaina, Rudyarda Kiplinga czy Beatlesów. Stanowią one ciekawe urozmaicenie lektury, podobnie jak dwie wstawki z fotografiami (szkoda tylko, że czarno-białymi).

Ganges okazał się zupełnie inną książką, niż oczekiwałam. Mimo że tematyka, jaką porusza, jest fascynująca, lektura miejscami okazywała się na tyle ciężka, że musiałam robić przerwy. Nie jest to książka, która pochłonie i którą można przeczytać ot tak, z miejsca. Nie jest to też pozycja dla osób, które dopiero z niej chcą czerpać podstawową wiedzę o Indiach – zdecydowanie wymaga przynajmniej częściowej wiedzy, by czytelnik nie pogubił się w tym, o czym jest mowa.


Mówiąc krótko, dostajemy dużo faktów i skrupulatne analizy, a jednocześnie lektura pozostawia pewien niedosyt. 

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze