"Piast mściciel" Krzysztof Jagiełło

Wielokrotnie podkreślałam, że cieszy mnie każda powieść oparta na słowiańskich motywach. W ostatnich latach coraz więcej autorów decyduje się na taki krok, chociaż niestety nie wszyscy z równie dobrym rezultatem. Teraz w moje ręce wpadł Piast Mściciel, pierwszy tom cyklu Dzikie pola, do którego zachęciła mnie opinia Sylwii, prowadzącej bloga UnSerious.pl. Zwykle podobnie odbieramy książki, tym razem jednak między mną a Piastem nie zaiskrzyło.



Sama fabuła prezentuje się całkiem nieźle. Mamy oto dwóch młodych przyjaciół, Ścibora i Piasta, których rodzinna wioska została zaatakowana i doszczętnie zniszczona przez drużynę księcia Popiela. Zagrożone są także inne wioski, a książę - dotąd będący sojusznikiem – ewidentnie zmienił strony. Przyjaciele poprzystają mu krwawą zemstę, której zamierzają dokonać jednocząc wszystkich Polan do wspólnej obrony.

Akcja pędzi na przód praktycznie już od pierwszych stron. Dzieje się wiele, a Ścibor i Piast przekonują się, że to co uznali za zwykłą grabież, w rzeczywistości jest elementem głębszej intrygi i zdrady, jakiej dopuścili się szanowani wśród Polan członkowie starszyzny. Wiadomo zaś co się dzieje, gdy byle młodziki rzucają w twarz tego typu oskarżenia poważanej elicie. Jednym słowem, młodzieńcom nie jest lekko, dlatego też jeden z nich decyduje się na pewien ryzykowny pomysł, w pierwszym tomie dopiero lekko zasygnalizowany, ale pewne mający poważne konsekwencje w dalszych. Szczegółów nie zdradzę, powiem tylko, że to jeden z nielicznych elementów fantastycznych w powieści.

Postaci Ścibora i Piasta są zbudowane za zasadzie przeciwieństw. Pierwszy, będący jednocześnie narratorem, jest opanowany, uczciwy i przekonany o tym, że słabszych należy bronić. Drugi to typowy raptus, rzucający się do noża przy byle niemalże okazji, gotowy dokonać zemsty za wszelką cenę i wszelkimi możliwymi środkami. Przypadkowymi, a potem już nieodłącznymi towarzyszami głównych bohaterów staje się dwoje Duńczyków, ojciec i córka, którzy przywędrowali na słowiańskie jako handlarze, chociaż ewidentnie skrywają jakąś tajemnicę.

Walki i pościgi, których tu nie brakuje, przeplatają się z opisami zwykłego życia w osadach. Nie zabrakło też uroczystego świętowania. To przyjemny akcent, który na początek przygody ze słowiańskimi klimatami może pobudzić wyobraźnię i rozbudzić apetyt na więcej. I niestety na tym kończy się to, co dobre.

Najlepsza nawet historia nie wzbudzi entuzjazmu, jeżeli zostanie opowiedziana językiem i stylem, który będzie czytelnikowi zgrzytał w uszach, a tak właśnie stało się w moim przypadku podczas lektury. Przede wszystkim autor postawi na mocno współczesny sposób wysławiania się bohaterów, a ponieważ jest to opowieść snuta przez Ścibora, taka jest też narracja. Rozumiem, że jest to jakaś głębiej przemyślana wizja artystyczna (której to autor jest zdecydowany bronić, jak twierdzi na swoim fanpage’u – przy okazji panie Krzysztofie, serdecznie pozdrawiam, jeśli Pan tutaj trafi) i pewnie można by do tego przywyknąć, gdyby nie fakt, że miejscami styl, jakim posługuje się autor, jest dosyć nieporadny. Pojawiają się też słowa, które (mimo całego uwspółcześnionego języka, po prostu się gryzą, gdy myślimy o IX-wiecznej Polsce).

- Wojownik Biezuna próbował wyciągnąć miecz, jednak bliskość kawaleryjskiej klingi kiepsko współgrała z warunkami obecnej szamotaniny.
- Krzepko wyglądający jeździec w metalowym pancerzu lamelkowym. (to fragment dialogu, serio zwykli, prości ludzie będą tak sobie opisywać rynsztunek? Mowa o mieszkańcach IX-wiecznych wiosek. I zapewne sama nazwa została ukuta znacznie później).
- Gdyby ktoś przyjrzał mi się dokładnie, z pewnością zauważyłby jeszcze szerokie bary, pękatą klatkę piersiową i imponujący wzrost. (takie cechy, a już zwłaszcza „imponujący wzrost” zauważa się nawet bez dokładnego przyglądania).

Możliwe, że nie byłabym tak przeczulona na punkcie języka, gdyby nie opis na okładce książki, w którym Piast mściciel jest porównywany do Wojen Wikingów i Trylogii arturiańskiej Bernarda Cornwella, Orłów Imperium Scarrowa oraz Trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego. Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z debiutancką książką i dopiero szlifującym swój warsztat autorem, takie twierdzenia są, mówiąc mocno delikatnie, ryzykowne. Życzę pani Jagielle jak najlepiej, ale brakuje mu sporo do wspomnianych pisarzy, którzy po mistrzowsku operują piórem i mają na swoim koncie po kilkanaście, a niektórzy i kilkadziesiąt pozycji.


Mimo wszystko, Piast Mściciel to przyzwoity debiut. Wprawdzie nie wszystko w nim zagrało, ale historia ma potencjał. Zobaczymy, co dalej z tego wyniknie.

O książce pisała również:
1. Sylwia z bloga UnSerious.pl

Sprawdź inne nowości w księgarni Tania Książka.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.




Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze