"Lud. Z grenlandzkiej wyspy" Ilona Wiśniewska

Mroźna, pokryta lodem Grenlandia to dla przeciętnego Europejczyka zazwyczaj zupełnie nieznany obszar. Równie niewiele wiemy o jej mieszkańcach, nadal przez niektórych nazywanych Eskimosami, mimo  że jest to dla nich słowo o mocno pejoratywnym wydźwięku. Tym bardziej cieszą więc książki takie jak najnowszy reportaż Ilony Wiśniewskiej, Lud. Z grenlandzkiej wyspy (tutaj).



Autorka ma na swoim koncie dwie inne książki na temat Północy, opowiadające o arktycznych regionach Norwegii. Nie czytałam ich, ale opowieść o Grenlandii przekonała mnie, by po nie sięgnąć. I właściwie samo to powinno już dać Wam znać, że Lud to książka warta uwagi, stonowana, spokojna, a jednocześnie dająca barwny, często niejednoznaczny obraz Grenlandii i jej mieszkańców.

Mimo że geograficznie bliżej jej do Ameryki, wyspa należy do Danii, a jej obecna sytuacja gospodarcza, społeczna i kulturowa w znacznej mierze jest pochodną stuleci kolonializmu. Mimo że czasy się zmieniły, relacje między Grenlandczykami a Duńczykami pozostają skomplikowane i bardzo trudne, głównie pod względem emocjonalnym. Uważani za gorszy rodzaj ludzi, utożsamiani z niskim ilorazem inteligencji i podatnością na uzależnienia, Inuici wyjeżdżający do Danii od samego początku mają tam pod górkę. Na samej wyspie także to język duński jest uważany za ważniejszy, to w nim załatwia się istotne sprawy i rozmowy. Wielu Grenlandczyków ma silnie wpojone poczucie niższości nad innymi, europejskimi nacjami.

Dla kontrastu Wiśniewska przedstawia także licznych mieszkańców wyspy silnie optujących za oderwaniem od Danii, mających wysoką samoświadomość kulturową i walczących o zachowanie inuickich tradycji i zwyczajów. Coraz częściej taka kulturowa duma i powrót do korzeni jest widoczna wśród młodego pokolenia, walczącego o niezależność, mającego dość bierności.

Historia to jednak tylko jedna z części składowych tego reportażu. Jest on przede zbiorem opowieści o mieszkańcach Uummannaq, gdzie znajduje się dom dziecka, w którym przez kilka miesięcy pracowała autorka. To historie wychowanków placówki, jej pracowników bądź też mieszkańców osady. Wyłania się z nich obraz ludzi ciepłych i towarzyskich, a jednocześnie (co może brzmieć paradoksalnie) zamkniętych w sobie i zmagających się w kontakcie z Europejczykami z całkowicie odmiennym podejściem do świata. Grenlandczyk nie mówi więcej, niż to absolutnie konieczne. Wiele rzeczy wyjaśnia mową ciała. Nie mówi o swoich problemach, rozterkach czy troskach. Tłamsi je w sobie, radzi całkowicie samemu, niestety nie zawsze z dobrym rezultatem. To właśnie tutaj samobójstwo jest jedną z główną przyczyn śmierci młodych ludzi.

Wiśniewska opowiada o chwilach pełnych szczęścia, o nostalgii za dawnymi czasami, o zmianach jakie nieustannie tu zachodzą i o świecie, który już nie powróci. Mimo że czasem porusza tematy bardzo bolesne i trudne, jak problem molestowania seksualnego czy historie dzieci poddanych w świetle prawa społecznym eksperymentom, powstrzymuje się od oceniania. Czuć też jej sympatię zarówno do samej wyspy, jak i – a może przede wszystkim – jej mieszkańców.

Całość opatrzona jest licznymi, kolorowymi fotografiami, które doskonale uzupełniają treść poszczególnych rozdziałów. Widać na niej zarówno miejsca, o których jest mowa w książce, jak i jej bohaterów.


Mówiąc krótko, Lud to kolejna świetna pozycja, która utwierdza mnie w przekonaniu, że Wydawnictwo Czarne to marka sama w sobie. Gorąco polecam! Książkę w atrakcyjnej cenie znajdziecie m.in. w księgarni Gandalf.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze