Mity, legendy i zwierzęta, których już nie ma, czyli książkowe pyszności dla dzieci

Odkąd na świecie pojawiła się M., dbam o to, by jej biblioteczka regularnie wzbogacała się o nowe tytuły. I muszę przyznać, że po siedmiu latach zbiór wygląda całkiem zacnie. Ostatnio przeglądałyśmy go wspólnie pod kątem książek, z których już wyrosła oraz tych, z którymi absolutnie nie chciałaby się rozstać. Po wstępnej selekcji okazało się, że zdecydowaną większość tych, które na pewno zostaną, stanowią pozycje wydane przez Naszą Księgarnię, która z miesiąca na miesiąc zyskuje w oczach Młodej coraz silniejszą pozycję. Zwłaszcza że domowe zbiory zasiliły niedawno trzy kolejne świetne książki.



„Zwierzęta, które zniknęły” Nikola Kucharska

To już czwarta pozycja autorki, która zasila naszą biblioteczkę. M. bez problemu rozpoznała jej nazwisko na okładce najnowszej książki, a to już pierwszy znak, że jest dobrze. Tym razem Nikola Kucharska stworzyła książkę w sam raz dla kilkuletnich (oraz nieco starszych) miłośników zwierząt i prehistorii.


Zwierzęta, które zniknęły to, jak trafnie wskazuje podtytuł, Atlas stworzeń wymarłych. Ponad 60 stron gigantycznego wręcz formatu przybliża ewolucję kręgowców lądowych, pokazuje pierwsze płazy i gady ssakokształtne oraz najważniejsze gatunki dinozaurów. Można poznać z niego także anatomię dinozaura oraz sylwetki słynnych paleontologów.


Kolejne strony przybliżają następne etapy ewolucji oraz pozwalają obejrzeć m.in. paradę gigantów, na której autorka zestawia największe zwierzęta przemierzające Ziemię w różnych erach historii naszej planety.


Oddzielna część jest poświęcona czasom znacznie bardziej współczesnym niż prehistoria, to jest okresowi od XV do XX w. Dzieci mogą więc poznać historię wyginięcia gigantycznych ptaków moa, drontów i turów. Moja M. ze zdziwieniem przeczytała o różnych gatunków tygrysów, które już wymarły, a także licznych gatunkach innych ssaków i ptaków, których już nigdy nie ujrzymy.

Książka jest bogato ilustrowana i stanowi świetne połączenie ładnej wizualnie oprawy oraz mądrej, edukacyjnej treści. Bardzo dobry pomysł i jeszcze lepsze wykonanie!


„Atlas mitów” Thiago de Moraes

Od wczesnego dzieciństwa uwielbiałam wszelkiej maści mity i legendy, i wszystko wskazuje na to, że M. przejęła po mnie to samo. Tym bardziej obie z nas ucieszył Atlas mitów, w którym znalazły się historie o początkach świata, potworach, herosach i bogach z różnych zakątków całego świata.


Na ponad 90 stronach można znaleźć rozdziały poświęcone m.in. mitom greckim, nordyckim, słowiańskim, egipskim i japońskim. Nie zabrakło egzotycznych historii rodem z Ameryki Północnej i świata Majów i Azteków, a także mitologii afrykańskich Jorubów i mieszkańców Polinezji. Jednym słowem, przekrój tematycznych jest tu zapewniony w pełnej krasie.


Każdy z 12 rozdziałów rozpoczyna się ilustracją mapy danego świata. Widać na niej najważniejsze w danej mitologii miejsca oraz postaci. Przykładowo w świecie greckim można obejrzeć górę Olimp, Atlasa podtrzymującego na swych barkach świat czy Charona, przewoźnika umarłych. W świecie Janomamów z Ameryki Południowej można z kolei zobaczyć kolejno cztery dyski świata oraz zamieszkujących ich po kolei bogów, herosów i potwory. I tak po kolei w każdym ze światów.


Kolejne strony przedstawiają najważniejsze bądź najciekawsze mity. Są to m.in. historie o powstaniu świata i ludzi oraz inne opowieści. Niektóre są dosyć mroczne i okrutne, inne zabawne, a jeszcze inne pouczające.


Podobnie jak Zwierzęta, które zniknęły, także Atlas… zachwyca szatą graficzną. Duży format (znacznie większy od typowego A4 oraz pełne szczegółów, przyjemne dla oka ilustracje sprawiają, że książkę po prostu chce się wziąć do ręki. Chce się ją czytać i oglądać, i tak w kółko, za każdym razem odkrywając coś nowego. Dla mnie to prawdziwa bomba i właściwie nie wiem, kto bardziej cieszył się z lektury, ja czy moje dziecko.


„Zula i tajemnica Arlety Makaron” Natasza Socha

Zula i tajemnica Arlety Makaron to już czwarty tom przygód rezolutnej dziewięciolatki, która po przeprowadzce do ekscentrycznych ciotek odkrywa, że tak jak wiele kobiet w jej rodzinie jest… czarownicą. Taką prawdziwą, potrafiącą rzucać zaklęcia.


Do klasy Zuli dołącza nowy chłopiec o oryginalnym imieniu Leander. Dziewczynka postanawia się z nim zaprzyjaźnić, co nie do końca jest po myśli jej najlepszych kolegów, Kajtka i Maksa. Mimo dobrego pierwszego wrażenia Leander okazuje się bowiem humorzasty, a często zwyczajnie niemiły i złośliwy. Nikt z jego nowych kolegów nie wie jednak, że w ten sposób chłopiec odreagowuje problemy w domu.

Mimo że tytułowa bohaterka jest czarownicą, elementy magiczne stanowią jedynie element dekoracyjny historii. Na pierwszy plan wysuwają się kwestie znacznie bardziej przyziemne, a jednocześnie niezwykle istotne z punktu widzenia kilkuletnich dzieci. Zula i tajemnica Arlety Makaron to przede wszystkim historia o przyjaźni, dawaniu drugiej szansy i sposobach radzenia sobie z kłopotami, jakie dotykają wiele dzieci.


Trochę żałuję jedynie, że tytułowa tajemnica to właściwie wątek poboczny. Podobnie wyglądała sytuacja w pierwszym tomie (Zula i porwanie Kropka), ale wtedy składałam to na karb tego, że autorka chciała wprowadzić małego czytelnika w świat Zuli. W przypadku tomu czwartego to wyjaśnienie trudno uznać za zasadne.

Niemniej, całość wypada naprawdę nieźle, a cały cykl wart jest uwagi. Opowieści o Zuli to lektura w sam raz dla dzieci w wieku 8-10 lat.
 

Za wspaniałe lektury serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze