"Atlas lądów niebyłych" Edward Brooke-Hitching

Ludzi od zawsze fascynowały nieznane lądy i niezbadane, bezkresne morza. Jednak nawet brak szczegółowej wiedzy nie stał kartografom nigdy na przeszkodzie, by stworzyć pełne detali mapy. Atlas lądów niebyłych to niesamowita podróż po świecie, który istniał przede wszystkim w wyobraźni twórców map i podróżników. Świat, w którym Kalifornia to wyspa, Atlandyta ma się całkiem dobrze, a Amerykę Południową zamieszkują olbrzymi.

Pasja Edwarda Brooke’a-Hitchinga do starych map zaowocowała niezwykłą publikacją, która przykuje uwagę każdego, nawet tych, którym nigdy nie było po drodze z geografią i historią. W pięćdziesięciu ośmiu krótkich rozdziałach autor przybliża największe mity i pomyłki kartografów, a czasem i ich celowe konfabulowanie. Opisane zagadnienia można podzielić na trzy kategorie.

Po pierwsze, mamy tu lądy, które narodziły się w wyobraźni podróżników, żeglarzy, bądź też twórców map. Pamięć o niektórych przetrwała wieki, wystarczy wspomnieć El Dorado czy Atlandytę, o innych zapomniano niemal od razu, gdy okazały się nie mieć żadnych racjonalnych podstaw do istnienia. Na drugim miejscu postawiłabym błędy wynikające z nieznajomości terenu czy ulegania zwidom, zarówno fatamorganie, jak i przesądom religijnym. Okazuje się na przykład, że przez bardzo długi czas Europejczycy byli święcie przekonani o istnieniu wysokiego pasma górskiego przecinającego na pół całą Aftykę. Wreszcie, kilka rozdziałów poświęconych jest opisom stworzeń, jakie miały zamieszkiwać odległe morza i oceany, a także fantastyczne ludzkie rasy, wśród których ludzie bez głów czy tylko z jedną nogą to nic niezwykłego.


Przy okazji, okazuje się, że takie kartograficzne fantasmagorie to nie tylko domena dawnych czasów. Nawet w erze Google Maps okazuje się, że niektóre z lądów, o których istnieniu jesteśmy przekonani, po prostu nie istnieją. Wystarczy wspomnieć wyspę Bermeja, która okazała się czczą mrzonką dopiero w… 2009 roku! Co więcej, nadal jesteśmy wprowadzani w błąd i to celowo – wydawca jednego z książkowych planów Londynu przyznał, że zawarto w nim około stu zmyślonych ulic! Problem w tym, że nikt nie wie, o które z nich chodzi, a taka praktyka ma na celu udowodnienie potencjalnym plagiatorom, że ukradli materiał…



Wracając jednak do samej publikacji, treści podane są w sposób bardzo przystępny, czyta się je na zasadzie ciekawostek i ani się człowiek obejrzy, a już kończy całą książkę. Warto jednak wspomnieć, że równie istotna jest tutaj szata graficzna. Dawno już nie widziałam tak pięknie wydanego opracowania. Oczywiście, wielka w tym zasługa samych map, które przez wieki były same w sobie małymi dziełami sztuki. W Atlasie… znajdziemy więc zarówno piękne, kolorowe mapy, jak i liczne ryciny czy ilustracje. Naprawdę jest na co popatrzeć!

Mówiąc krótko, jestem oczarowana. I przekonana, że mój zachwyt nad Atlasem lądów niebyłych udzieli się każdemu, kto po niego sięgnie.

Sprawdźcie również nowości w księgarni Tania Książka!

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.




Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze