"Cesarz Cierni" Mark Lawrence

Mark Lawrence, Cesarz Cierni
Cykl: Rozbite Imperium
Tom 3

Papierowy Księżyc, 2014
Wszyscy nosimy w sobie ziarna własnej destrukcji, ciągniemy za sobą swoją przeszłość jak zardzewiały łańcuch.

Jorg Ancrath powrócił po raz trzeci i ostatni, kilka miesięcy temu ukazał się bowiem długo wyczekiwany przeze mnie Cesarz Cierni, ostatni tom wieńczący rewelacyjną trylogię Rozbite Imperium amerykańskiego pisarza Marka Lawrence’a.

Począwszy od pierwszego tomu (Książę Cierni) można było śledzić drogę głównego bohatera ku władzy. A była to droga niełatwa i obficie zroszona krwią. Naznaczony ranami tytułowych cierni, gdy mając zaledwie dziewięć lat, był świadkiem brutalnego mordu popełnionego na matce i młodszym bracie, Jorg równie mocno został okaleczony na duszy, wyzbywając się wszelkich uczuć wyższych, pozostawiając w niej jedynie nienawiść, chęć zemsty i okrucieństwo.

W Cesarzu Cierni młody, bo zaledwie dwudziestoletni, potomek rodu Ancrath dąży do ostatecznego celu – zdobycia władzy nad całym Rozbitym Imperium, zdobywając tytuł cesarza na Zgromadzeniu Stu. Aby to osiągnąć, nie waha się przed niczym i prawdopodobnie po raz pierwszy nie morduje z samej tylko żądzy mordu, ale z wyrachowania i z premedytacją, o krok wyprzedzając przeciwników i rywali do tronu. Jednocześnie w fabułę wpleciona jest druga opowieść – retrospekcje przenoszące czytelnika do wydarzeń, które rozegrały się pięć lat wcześniej na jałowych i zabójczych ziemiach, gdzie mimo upływu stuleci nadal można czuć wpływ legendarnych Budowniczych.

Mimo że trzeci tom odstaje nieco od dwóch pozostałych, nadal trzyma bardzo wysoki poziom, a to za sprawą dwóch czynników. Po pierwsze, postać Jorga wymyka się utartym schematom. Pozornie jest to dość typowy antybohater, wyrachowany, nikczemny, za nic mający ludzkie życie, nawet jeśli pozwala sobie na zalążek cieplejszych uczuć w stosunku do wybranych osób, nie przeszkadza mu to wbić im sztyletu pod żebra. Lecz choć jest to postać do gruntu zła, budzi może nie tyle sympatię, co zrozumienie. W świetle całości, którą można dostrzec dopiero po zakończeniu trzeciego tomu, nie da się go jednoznacznie ocenić, a to właśnie cenię sobie w kreacji bohaterów.

Po drugie, Lawrence stworzył intrygujący świat, przypominający nieco średniowieczne realia, ale – jak się okazuje – będący wizją przyszłości. W Księciu Cierni intrygowały mnie cytaty Nitschego, w Królu Cierni w gospodach grano przeboje Madonny przerobione na przyśpiewki, a prawdziwymi skarbami – pozostałościami po Budowniczych – był pistolet i zegarek. Śledząc podróż Jorga po jałowych ziemiach i tym, jaki mają wpływ na przebywających tam ludzi oraz zwierzęta, oczywistym skojarzeniem jest skażenie radioaktywne i skutki choroby popromiennej. Okazuje się więc, że mamy do czynienia ze specyficzną, ale klimatyczną wersją dark fantasy przynajmniej częściowo utrzymanej w klimatach postapokaliptycznych.

Zakończenie powieści pozostawia autorowi furtkę do kontynuowania historii Jorga, ale jednocześnie w posłowiu Lawrence zapewnił, że nie ma takiego zamiaru. Byłoby wspaniale, gdyby inni pisarze wzięli sobie do serca jego słowa: „Wolę, by czytelnicy skończyli księgę trzecią czując niedosyt, niż by mieli odejść przy szóstej z uczuciem przesytu. Bohaterowie, którym skończyła się data przydatności do spożycia, mają tendencję, by stać się karykaturami samych siebie (…) i stają się coraz bardziej banalni.” Zbyt wiele serii jest niepotrzebnie przeciąganych, z każdą kolejną częścią tracąc na jakości. Na szczęście trylogia Rozbite Imperium w każdym tomie na do zaoferowania coś oryginalnego i tworzy spójną, fascynującą całość. Zamiast niepotrzebnie ją rozciągać, autor zajął się nowym cyklem, którego akcja umiejscowiona jest w tym samym uniwersum, a którego pierwsza część, Książę Głupców, ma się ukazać jeszcze w tym roku również nakładem wydawnictwa Papierowy Księżyc.

Podsumowując, historia Jorga to niewątpliwie doskonała pozycja dla wszystkich fanów fantasy, zwłaszcza tego mrocznego. Trzeci tom wypada wprawdzie nieco słabiej od dwóch poprzednich, ale i tak jest to jedna z lepszych pozycji, jakie czytałam w ostatnim czasie. Za oceanem trylogię Marka Lawrence’a polecał sam Peter V. Brett, u nas jest o niej niepokojąco cicho, a szkoda. Dlatego ze swojej strony gorąco ją polecam.

A cała trylogia prezentuje się tak:

 

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję księgarni BookMaster

Komentarze