"Rozgrzeszenie" Yrsa Sigurdardottir

Na półkach zalegają sterty nieprzeczytanych książek, co nie przeszkodziło mi ostatnio przeprosić się z miejską biblioteką i przytargać do domu kolejne, nowe stosy. Dzięki tej wizycie postanowiłam przeprosić się z twórczością Yrsy Sigurdardottir, w której kiedyś się zaczytywałam, a potem nasze drogi jakoś się rozeszły.

Rozgrzeszenie to trzecia bodajże część cyklu o psycholożce Freyi i policjancie Huldarze, którzy współpracując i co jakiś czas wzbogacając ową współpracę o wątki romansowe, rozwiązują zagadkowe morderstwa. Serię łączą ich postacie i wątki z nimi związane, stanowią one jednak tylko tło dla głównych intryg kryminalnych, można więc sięgać po poszczególne powieści bez znajomości poprzednich.

Tym razem mieszkańców Reykjaviku elektryzuje brutalne morderstwo zaledwie szesnastoletniej dziewczyny. Zabójca nie tylko zabił ją z zimną krwią, ale też udokumentował zbrodnię na nagraniach, które rozesłał do wszystkich jej znajomych w mediach społecznościowych. Wkrótce dochodzi do kolejnej, podobnej napaści, tym razem na młodego chłopaka. Okazuje się, że mimo iż się nie znali i chodzili do różnych szkół, dwoje nastolatków łączyło jedno – znęcali się nad swoimi rówieśnikami. Czy któraś z ofiar miała już dość prześladowania? Czy też za całą sprawą kryje się coś zupełnie innego?

Powieść jest poświęcona tematyce wyjątkowo trudnej i przez wielu dorosłych bagatelizowanej – przemocy rówieśniczej między dziećmi i nastolatkami, która w ostatnich latach nasiliła się i przybrała wyjątkowo niepokojącą formę, głównie dzięki internetowi i mediom społecznościowym. Wyszydzanie, wyśmiewanie, izolowanie od pozostałych – to jedynie drobne elementy hejtu, który nakręcają na siebie młodzi ludzie. To, co dla jednych jest jedynie mało wybrednymi żartami, dla bezbronnej ofiary, pozbawionej jakiegokolwiek wsparcia, może okazać się ciężarem nie do udźwignięcia. Zwłaszcza że dorośli – zarówno rodzice jak i pracownicy szkoły – są albo bezsilni, albo nieświadomi skali nienawiści, jaką mogą pałać do siebie ich podopieczni.

W Rozgrzeszeniu mamy więc sytuację, gdy ofiarami są młodzi ludzie, właściwie dzieci, lecz jednocześnie to właśnie oni zaledwie chwilę wcześniej byli agresorami. I to agresorami sięgającymi po środki jakże dalekie od dziecięcych i niewinnych. Z tego względu gdzieś w środku czytelnika zapala się ostrzegawcza lampka, która zmusza nas do współczucia nie tylko ofiarom zbrodni, ale też sprawcy. Do jakiego bowiem stopnia trzeba być prześladowanym, by w końcu odpłacić najsilniejszą i ostateczną bronią?

Nie jest to może najlepszy z thrillerów autorstwa Yrsy Sigurdardottir, nie trzyma w napięciu tak, jak wiele z jej książek, ale jednocześnie porusza na tyle istotną tematykę i to w sposób otwierający oczy, że z pewnością lektura warta jest uwagi.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze