"Złe dni. Tom drugi" Antoni Gołubiew

Czwarty tom monumentalnej serii autorstwa Antoniego Gołubiewa, opiewającej początki polskiej państwowości, ponownie przenosi czytelnika do początku XI wieku, kiedy to Bolesław Chrobry budował swe potężne księstwo i pracował na swój w pełni zasłużony przydomek. 

 

Złe dni. Tom drugi to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń, jakie zakończyły tom pierwszy. Trwa wojna polsko-niemiecka, a potężna armia prowadzona przez Henryka II stoi już przy brzegach Odry. Niektóre stare rody widzą w tym okazję do osiągnięcia własnych korzyści i wykorzystując odrzuconego przez ojca Bezpryma, szykują zdradę w samym sercu kraju. Przez polskie księstwo przetacza się fala tego, co najgorsze w wojnie - giną tarczownicy i wojowie, płoną domostwa, a przerażeni ludzie porzucają dobytek swoje życia i starają się schronić w grodach, gdzie nie ma jednak miejsca dla wszystkich. Jak długo potrwa chaos i jak się zakończy? Jaką cenę przyjdzie zapłacić każdej ze stron? 

 

Antoni Gołubiew wciąga czytelnika w świat tyleż piękny, co brutalny i nieznający litości. Zręcznie splata fakty historyczne z fikcyjnymi wątkami, dzięki czemu powieść (podobnie jak i poprzednie tomy) czyta się z prawdziwą przyjemnością, a lektura dostarcza całej gamy emocji. Takiej historii chce się uczyć, taką chce się poznawać, w przeciwieństwie do suchych faktów zawartych w szkolnych podręcznikach.  

 

Tytuł serii sugeruje, że jest ona poświęcona Bolesławowi, lecz nie do końca tak jest – stanowi on wprawdzie centralną postać i pojawia się w tle większości wydarzeń, ale jako bezpośredni bohater wchodzi na scenę dopiero w końcowych rozdziałach. Obok niego pojawiają się za to przedstawiciele starych rodów, wojowie, a także zwykli chłopi, których wojna zawsze dotyka najbardziej, a których życie ogranicza się później do zwykłych statystyk. Obserwujemy, co się z nimi dzieje wraz z rozwojem wydarzeń; jednym kibicujemy, innych zapewne będziemy przeklinać, a los niektórych może wycisnąć z nas łzy. Autor wyraziście pokazuje, że na wojnie nie ma zwycięzców i każdy wraca z niej okaleczony, nawet jeśli fizycznie sprawia wrażenie całkiem zdrowego. 

 

Tym, co wyróżnia całą serię i może niektórych odstraszyć jest język, jakim została napisana. Gołubiew z pieczołowitością zadbał o archaizację i odpowiednią stylistykę, która w pierwszej chwili może sprawić pewne problemy, ale jednocześnie doskonale komponuje się z fabułą, nadając jej tego niesamowitego posmaku. Dość szybko też można przyzwyczaić się do słownictwa, które przestaje brzmieć dziwacznie (osobiście niezmiennie jestem zauroczona określeniem “otrok” w odniesieniu do dziecka). 

 

Podsumowując, druga część tomu Złe dni utrzymuje wysoki poziom poprzedniczki. Dla miłośników powieści historycznych cała seria to zdecydowanie jedna z obowiązkowych lektur. 


Recenzja napisana dla portalu Duże Ka.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze