"Królikula. Kicająca groza" Deborah i James Howe

Znacie animowany serial Królikula? Jego głównym bohaterem jest puchate wcielenie grozy, królik-wampir. Od kilku miesięcy to jedna z ulubionych kreskówek M. i A. (nie będę ukrywać, że moja również, głównie ze względu na dowcip i miejscami psychodeliczny klimat). Ot, horror w wersji dla najmłodszych, zaprawiony czarnym humorem, smakowitym dla tych starszych odbiorców.



Z tego względu, gdy tylko zobaczyłam na stronie wydawnictwa Nowa Baśń zapowiedź książki Królikula. Kicający groza, wiedziałam, że musi być nasza. Zresztą nawet gdybym nie znała serialu, czy mogłabym oprzeć się królikowi z okładkowej grafiki? Absolutnie nie!

Jak się jednak okazało, książka i kreskówka niewiele mają ze sobą wspólnego. To dwie zupełnie różne historie.

Powieść jest pierwszym tomy serii i dopiero wprowadza na scenę bohaterów. Poznajemy więc sympatyczną rodzinę której pupilami są pies Harold i kot Czesław (tu moją uwagę zwróciła jedna rzecz, w oryginale kot nazywa się Chester i został nazwany na cześć pisarza G.K. Chestertona. Z kolei w polskim tłumaczeniu nazywa się Czesław na cześć… Czesława Miłosza. Rozumiem dostosowanie treści pod czytelników, ale to chyba jednak przesada…). Wracając jednak do fabuły. Pewnego dnia jej życiu rodziny pojawia się nowy zwierzak, uroczy królik. Wszyscy są nim zauroczeni. Wszyscy z wyjątkiem Czesława, który podejrzewa, że puchata kulka nie jest do końca tym, czym się wydaje.

Historia jest opowiedziana z punktu widzenia Harolda, poczciwego, lecz nieco ciamajdowatego psa z zapędami pisarskimi. W przeciwieństwie do kreskówki, książka jest skierowana głównie do dzieci, także nastrój grozy i tajemnicy jest dostosowany do tych młodszych czytelników. Czesław i Harold stopniowo odkrywają prawdziwą naturę Królikuli, który mimo że jest tytułowym bohaterem, sam stoi niejako w cieniu.

Królikula urzeka już samym pomysłem przeistoczenia uroczego królika w wampira (na marginesie trzeba wspomnieć, że atakuje jedynie warzywa i owoce, możecie więc czuć się bezpieczni i Wasze dzieci również). Dużym atutem jest także poprowadzenie narracji z punktu widzenia zwierząt, co pozwala spojrzeć na postępowanie czworonożnych pupili w świeży sposób. Zestawienie prawdziwych motywów niektórych zachowań zwierzaków z ich interpretacją przez właścicieli daje komiczny efekt, niekoniecznie na korzyść tych ostatnich.


Podsumowując, Królikula. Kicająca groza to dobry początek obiecującej serii. Mam nadzieję, że ukażą się także kolejne tomy, w których główni bohaterowie poznają takie postaci jak choćby Edgar Allan Crow (tak, tak, o wronę właśnie chodzi). Polecam młodym miłośnikom grozy, znajdą ją tutaj w łagodnym, ale ciekawym wydaniu.

Za tę króliczo-wampirzą przygodę dziękujemy Wydawnictwu Nowa Baśń.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze