Zdobycze kwietniowe, czyli coś dobrego na koniec złego miesiąca

Kwiecień za nami. Nareszcie! To był bardzo zły, przygnębiający miesiąc i dlatego cieszę się, że się kończy. Na osłodę mam za to te cudeńka poniżej. Połowa już przeczytana, kilka czeka na majówkę.


W kwietniu królowała u mnie fantastyka. Wpisy na temat Kronik Belorskich oraz Świątyni na bagnach znalazły się już na blogu. W skrócie powiem, że obydwie warte uwagi! Masakra ludzkości, reklamowana jako oficjalna kontynuacja Wojny światów jeszcze czeka. Na marginesie - na fanpage'u bloga trwa konkurs, w którym do zgarnięcia są właśnie Kroniki. Zapraszam!



Znalazło się także miejsce dla klasyków i gigantów gatunku, czyli J.R.R. Tolkiena (Niedokończone opowieści) oraz Ursuli K. Le Guin, tym razem jednak nie w postaci powieści, a esejów.


Cierpliwie gromadzę kolejne tomy Wojen Wikingów. Kolekcja wzbogaciła się o Pieśń miecza i Płonące ziemie. Tym samym doszłam do tego, co było dotychczas wydane w Polsce. Czekam z niecierpliwością na szósty tom, którego nie miałam wcześniej okazji czytać.


Dalej mamy nowości Wydawnictwa Vesper - finalny egzemplarz Biegacza oraz Ćmę, powieść grozy obiecującego autora, która swoją premierę będzie mieć już za dwa tygodnie. Na wrażenia zapraszam jutro na bloga.


Tutaj misz-masz, czyli Powiększenie Andrew Mayne'a (pierwszy tom, Naturalista, był przyjemną niespodzianką, zobaczymy, co przyniesie drugi) oraz Dziennik 29, który wprawdzie ciężko nazwać literaturą, ale który zajmuje mi ostatnio trochę czasu.


I na koniec klimaty dziecięco-młodzieżowe, a co! I zwierzęce, jakby nie patrzeć, czyli Porwanie oraz Bambi.


A jak Wam upłynął kwiecień? Jakie książki zasiliły Wasze półki i czytniki?

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze