"Wodnikowe Wzgórze" Richard Adams

Nie mam pojęcia, jak do tego doszło, że dopiero teraz odkryłam Wodnikowe Wzgórze Richarda Adamsa. Zaliczana do klasyki literatury, w założeniu dziecięcej, książka w praktyce znacznie lepiej trafiają do dorosłego czytelnika, jedna z powieści umieszczona przez Andrzeja Sapkowskiego w kanonie literatury fantasy oczarowała mnie od pierwszych stron i to w pełni. Zakochałam się zarówno w samej historii, jak i wydaniu, więc summa summarum, warto było czekać tyle lat, by ją poznać.

Życie w dużej królikarni Sandleford toczy się leniwie i spokojnie do czasu, gdy jeden z młodych królików, Piątek, obdarzony darem przewidywania przyszłości, wieszczy rychłe nieszczęście i katastrofę. Niestety, jego słowa przekonują zaledwie garstkę królików, w tym jego brata, Leszczynka, mimo młodego wieku, wyróżniającego się rozumem, odwagą i sprytem. Nieliczna grupka opuszcza rodową siedzibę i wyrusza w daleką podróż, by odnaleźć spokojne miejsce do założenia nowej kolonii. Po drodze przyjdzie im zmierzyć się z licznymi niebezpieczeństwami, a problemy nie skończą się nawet wówczas, gdy trafią na miejsce pozornie idealne do stworzenia drugiego domu.

Czy opowieść o królikach i ich losach może w przekonujący sposób trafić do dorosłego czytelnika? Jak najbardziej! Zwłaszcza, że Adams wykorzystał zwierzęce postaci, nadając im cechy w pełni ludzkie i stworzył uniwersalną historię o przyjaźni, wolności i woli przetrwania, możliwe że znacznie bardziej poruszającą i wyróżniającą się właśnie ze względu na jej bohaterów.

Zafascynował mnie obraz króliczej społeczności, częściowo oparty na prawdziwych informacjach zaczerpniętych przez autora z własnych obserwacji i z podręczników przyrodniczych, a częściowo uzupełnionych jego własną wyobraźnią. Jesteśmy więc świadkami ściśle przestrzeganej hierarchii, w której każdy królik zna swoje miejsce i rolę, w niektórych grupach przybierającej wręcz formę militarnego państwa totalitarnego, a próba stworzenia społeczeństwa sprawiedliwego, by nie rzec utopijnego, to jeden z głównych motywów powieści.

Co więcej, Adams stworzył króliczy język i mitologię – w główną opowieść często wplecione są opowieści o El-Ahrerze, legendarnym bohaterze, któremu króliki zawdzięczają praktycznie wszystko – od fizycznych atrybutów aż po ratunek w licznych kryzysowych sytuacjach. Historie o jego przygodach czasem są zabawne i humorystyczne, czasem tchną grozą bądź napawaj raczej gorzkim smutkiem, wspaniale uzupełniają losy Leszczynka, Piątka i ich towarzyszy.

Opowieść o wędrówce królików i ich walce o lepszą przyszłość wzrusza i trzyma w napięciu. Mimo że powstała na bazie historii opowiadanych przez autora swoim dzieciom, daleko jej do infantylności, a wręcz przeciwnie. Tak jak w prawdziwym świecie, tak i tutaj prawa natury są brutalne i bezkompromisowe – przeżywa najsilniejszy, a wiele problemów i nawet drobnych kwestii rozwiązywanych jest siłą. Osobnik słaby nie ma szans na przetrwanie, ale i silny zawsze może trafić na kogoś mocniejszego od siebie.

Samo wydanie, tak jak wspomniałam na wstępie, prezentuje się po prostu cudnie. Samo zdjęcie okładki tego nie oddaje. Format książki jest nieco większy niż standardowy, oprawa twarda, a okładka prosta, ale mająca w sobie to „coś”. Dodatkowo, kolejne rozdziały zdobione są pięknymi, kolorowymi ilustracjami autorstwa włoskiego artysty Aldo Gallego. Taką książkę z przyjemnością nie tylko się czyta, ale też stawia na półce i cieszy nią oko.

Mówiąc krótko, zdaję sobie sprawę, że moja opinia o Wodnikowym Wzgórzu przypomina bezwstydną laurkę, ale nic nie mogę na to poradzić. Richard Adams stworzył uniwersalną, chwytającą za serce historię, która trafi do każdego czytelnika, niezależnie od wieku i literackiego gustu. Gorąco polecam!

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Księgarni Bookmaster.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze