Kretyn, głupia gęś i utrata etosu, czyli jak konstruktywna krytyka odeszła w zapomnienie

Rzadko angażuję się w wybuchające regularnie facebookowe i blogowe "afery", od psucia sobie humoru w gruncie rzeczy niewiele znaczącymi przepychankami, wolę sięgnąć po książkę. Tym razem jednak jestem wyjątkowo zdegustowana. Mierzi mnie arogancja tych, którzy choćby z racji wykonywanego zawodu powinni reprezentować jakiś poziom kultury, a w praktyce okazują się arogantami przekonanymi o własnej wyższości.

Kolorujesz? Jesteś kretynem

Wczorajszy wpis Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, autorki m.in. powieści Ucieczka znad rozlewiska, Nie lubię kotów czy Niebieskie migdały, wywołał prawdziwą burzę na jej facebookowym profilu. Pisarkę zdenerwowało zestawienie najpopularniejszych książek w jednej z internetowych księgarni, w którym czołowe miejsce zamiast literatury znalazły się tak popularne od pewnego czasu kolorowanki dla dorosłych. Sam fakt irytacji jestem w stanie zrozumieć - kolorowanka to nie powieść, to nie literatura. Z tym oczywiście nikt się kłócił nie będzie. Warto byłoby więc umieścić tego typu publikacje w oddzielnej kategorii.

Pani Zyskowska-Ignaciak poszła jednak krok dalej. O krok za daleko. Nazwała dorosłe osoby zajmujące się w wolnej chwili tego rodzaju hobby kretynami, a pozycje typu Tajemny ogród czy Piękne ogrody głupotami, po które nie sięgnąłby nawet jej ośmioletni syn. Samą zaś popularność kolorowania - kulturowym dnem, jedynym dopuszczalnym dla inteligentnego człowieka sposobem spędzania wolnego czasu jest bowiem - według pisarki - czytanie książek. Tylko i jedynie. Fakt, że jedno drugiego nie wyklucza chyba jej umknął.

Po otrzymaniu naprawdę wielu mniej lub bardziej emocjonalnych odpowiedzi na takie wyznanie, pisarka zamieściła na profilu status, że każdy ma prawo mieć swoje zdanie. W międzyczasie w jednym z niewielu komentarzy, jakie pozostawiła w dyskusji, znalazło się stwierdzenie, że może nie wyraziła się w sposób jasny, bo miała jedynie na uwadze fakt, że owe "dorosłe kolorowanie" to tylko chwyt marketingowy. Gdyby jej wypowiedź dotyczyła tylko tego, a była pozbawiona niepotrzebnych epitetów, mogłabym jej nawet przyklasnąć, mimo że sama naprawdę polubiłam taką formę relaksu. Zamiast tego postanowiła poobrażać tych, którzy mają na temat inne zdanie.

Reklamujesz samochód? Nie jest już pisarzem

Na temat burzy wokół Szczepana Twardocha i tego, że został Ambasadorem marki Mercedes-Benc powiedziano już tak wiele, że właściwie niewiele jest to dodania. Dla jeszcze niewtajemniczonych krótkie przypomnienie - w chwili gdy pisarz pochwalił się na swoim profilu informacją o kontrakcie, posypała się na niego lawina hejtu rozpoczęta przez Pawła Dunina-Wąsowicza, dziennikarza i publicysty, który stwierdził: No to się ciesz, ale od dziś nie mogę Cię już poważnie traktować jako pisarza. 

Od kiedy wyznacznikiem tego, czy ktoś pisze dobre książki jest samochód, jakim jeździ, czy firma z jaką współpracuje? Zdaniem niektórych kolegów po fachu Twardoch powinien prawdopodobnie do końca życia rozbijać się po mieście komunikacją miejską, ewentualnie starym polonezem. W końcu dobry literat to literat przymierający głodem i obnoszący się z ubóstwem. 

W tym temacie podoba mi się wypowiedź Karoliny Korwin-Piotrowskiej.

Krytykujesz moją książkę? Jesteś głupią gęsią

A na koniec pisarz, który walczy z własnymi czytelnikami przy okazji niemal każdej wydawanej powieści. Żywiołowe, delikatnie mówiąc, reakcje Konrada T. Lewandowskiego na najmniejszą nawet krytykę są zwykle takie same. Obrażanie osób nie czczących ślepo talentu autora jest na porządku dziennym, co ciekawe czasem z anonimowych profili, które znienacka okazują się samym autorem. Wielka szkoda, bo w ten sposób pisarz sam sobie szkodzi. Znam cztery powieści jego autorstwa, dwie pierwsze podobały mi się bardzo, dwie kolejne nieco mniej, mimo to wiem, że sięgnę po więcej. Niestety wielu potencjalnych czytelników zapalczywość i grubiaństwo autora skutecznie odstraszyło.
_________________________________________________________________

Zdawać by się mogło, że osoby związane ze środowiskiem literackim powinny reprezentować wysoki poziom dyskusji i wypowiedzi. Jednak coraz częściej jesteśmy świadkami czegoś wręcz przeciwnego - arogancji i zadufania, czasem wręcz zwykłego buractwa. Statystyki straszą coraz niższym poziomem czytelnictwa w Polsce, wiele osób twierdzi, że nie sięga po polską literaturę współczesną, a będąc świadkiem takich afer coraz mniej im się dziwię. 

Komentarze