"Zanim umarłam" S.K. Tremayne

Chwaliłam niedawno powieści S.K. Tremayne’a, no i chyba je przechwaliłam. Po bardzo udanych Bliźniętach z lodu i niezłej Asystentce trafiłam na thriller Zanim umarłam i powiem krótko - to było złe. I słabe. A ponieważ straciłam na tej lekturze kilka godzin i nie mam ochoty tracić jeszcze więcej czasu, to dzisiejszy wpis będzie dość krótki. 



Kath cudem przeżyła poważny wypadek samochodowy, przypłacając go jedynie drobnymi stłuczeniami i tymczasową utratą pamięci. Mija kilka tygodni i kobieta stara się wrócić do normalnego życia, niestety jej relacje z mężem ulegają znacznemu pogorszeniu. Adam ma do niej wyraźny żal o coś, co wydarzyło się przed samym wypadkiem, ona jednak nie ma pojęcia, o co chodzi. Jakby tego było mało, ich dziewięcioletnia córka, mająca zespół Aspergera, zaczyna coraz bardziej nietypowo się zachowywać, a wokół samej Kath dzieją się dziwne rzeczy. 

 

Dwie poprzednie powieści autora były od siebie totalnie różne, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że motywy wykorzystane w Zanim umarłam aż nadto przypominają te z Bliźniąt z lodu. W obydwu przypadkach mamy bohaterki, które nie pamiętają pewnych zdarzeń z przeszłości, które mają kluczowe znaczenie dla ich bieżących problemów. W obydwu akcja toczy się na odludziu (w Bliźniętach... na niewielkiej szkockiej wysepce, tutaj w niewielkiej miejscowości położonej wśród dzikich wrzosowisk). W obydwu kluczową rolę odgrywają dzieci, które przejawiają nadnaturalne, wręcz paranormalne zdolności. I w obydwu mężowie kobiet to twardzi, bezkompromisowi faceci, którzy o pomoc nie proszą, sami wszystko chcą rozwiązać, a przy okazji borykają się z dużymi problemami emocjonalnymi. 

 

Smaczkiem mogłyby być elementy folkloru i magicznej atmosfery wrzosowisk, ale były wprowadzane topornie i na siłę, i nic z tego nie wyszło. Nie spodobało mi się podejście autora do kwestii zespołu Aspergera, z jednej strony potraktował go dość schematycznie, z drugiej po łebkach. Jestem też potwornie rozczarowana zakończeniem. Wyjaśnienie intrygi kryminalnej było tak przekombinowane, że szkoda słów. Dlatego na tym kończę i nie polecam. Niestety. 


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze