"Martwy Punkt. Tom 1. Próba Obserwatora" Hamish Steele

Żaden park rozrywki nie może działać bez przyzwoitego domu strachów. A tym bardziej park o paranormalnych właściwościach, taki jak Pollywood. Jego najbardziej niezwykłą atrakcją jest Martwy Punkt – oficjalnie nawiedzony dom, w którym rolę duchów pełnią pracownicy parku, nieoficjalnie zaś jak najbardziej prawdziwe Wrota Piekieł, z których co jakiś czas ucieka jakaś potępiona dusza. 



Pracująca w Martwym Punkcie Norma czuje się w nim jak w domu. Z powodu fobii społecznych jej życie towarzyskie właściwie nie istnieje, nie lubi wychodzić ani nawiązywać kontaktów z nikim obcym. Z duchami i stworzeniami z zaświatów nie ma już tego problemu. Jego jedynym przyjacielem jest Barney, który po ucieczce z domu w Martwym Punkcie odnajduje nie tylko pracę, ale i tymczasowe lokum. Towarzyszy mu gadający mops, Pugsley. Cała trójka już wkrótce będzie musiała stawić czoła niebezpieczeństwom, jakie im się nie śniły i zostanie wplątana w wir szalonych wydarzeń, z których mogą nie wyjść w jednym kawałku. 

 

Próba Obserwatora to pierwsza część trylogii, poświęconej losom przyjaciół, którzy ratują siebie (a przy okazji i świat) przed demonami i innymi mrocznymi bytami wysuwającymi swoje macki z piekielnych czeluści. W międzyczasie (a nierzadko także w trakcie wykonywania misji) Barney i Norma mierzą się z własnymi słabościami, problemami i wątpliwościami, z którymi utożsami się niejeden nastoletni czytelnik. Pod fasadą absurdalnej nieco komedii kryje się historia o poczuciu odrzucenia i niezrozumienia przez najbliższą rodzinę, zmaganie się z własną niepewnością i poczuciem niskiej wartości, odkrywanie własnego ja i swojej seksualności (Barney jest osobą transseksualną, o czym dowiadujemy się właściwie mimochodem, gdy zbliżamy się do połowy opowieści). Tematyka poważna i skłaniająca do refleksji, a jednocześnie zaserwowana lekko, w postaci ciepło-wzruszająco-komicznej. 

 


Warto wspomnieć o ilustracjach, które podobnie jak scenariusz, wyszły spod pióra Hamisha Steele. Są barwne, zabawne i nieco groteskowe, a jednocześnie idealnie uzupełniają się z toczącą się historią. W pierwszej chwili nie byłam w pełni przekonana do takiej kreski, ale nie będę kryła, że bardzo szybko mnie zauroczyła i rozbawiła. 

 

Na koniec jeszcze słowo o filmowej adaptacji komiksu, która ukazała się na Netflixie. Mimo że współautorem scenariusza jest również Steele, fabularnie obydwa obrazy nieco się od siebie różnią, co widać wyraźnie już na samym początku pierwszego odcinka. Osobiście bardziej przypadł mi do gustu komiks, więc jeśli macie za sobą seans, zachęcam do sięgnięcia także po papierowy pierwowzór, powinien Wam się spodobać. 

 

Mówiąc krótko, polecam i to nie tylko nastoletnim czytelnikom. 


Recenzja napisana dla portalu DużeKa.




Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze