"Infidel" Pornsak Pichetshote, Aaron Campbell, José Villarrubia

Krążyłam wokół tego komiksu już od pewnego czasu. Infidel intrygował mnie okładką i recenzjami, zgodnie z którymi kryje się w nim coś znacznie więcej niż tylko mroczny horror. 


Główną bohaterką jest Aisha, młoda muzułmanka, która wprowadza się wraz z rodziną do budynku, który jakiś czas wcześniej został zniszczony w wyniku ataku terrorystycznego, dokonanego przez mieszkającego w nim mężczyznę arabskiego pochodzenia. Gmachu nie wyremontowano w pełni, a większość dawnych mieszkańców wyprowadziła się lub zmarła - pozostało jedynie kilku lokatorów. 

 

Już od pierwszych dni w nowym miejscu Aishę nawiedzają powtarzające się koszmary. Z czasem zaczyna dostrzegać i słyszeć rzeczy dla innych niewidoczne. Okazuje się, że budynek jest nawiedzony i nie jest to nawiedzenie przypadkowe. Aishę dręczą duchy i mroczne istoty przepełnione nienawiścią podszytą rasizmem i ksenofobią. Z każdym atakiem rosną w siłę, aż w końcu nikt nie jest już bezpieczny. 




Fabularnie Infidel wypada bardzo dobrze. Z jednej strony mamy klasyczną grozę - nawiedzony dom, zjawy i wizje, śmierć w brutalnych okolicznościach, atmosferę niepokoju i zagrożenia. Z drugiej strony w owe sztampowe w gruncie rzeczy elementy horroru wpleciono mocne przesłanie, nadające historii Aishy drugie dno. Głównym źródłem zła jest tu lęk przed odmiennością, podszyty stereotypami i przeradzający się w coraz silniejszą nienawiść, która nie ginie wraz ze śmiercią danej postaci, lecz – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi - żyje własnym życiem i nabiera formy niezależnego bytu. Pozornie możemy uznać, że jedynym problemem są ksenofobiczne straszydła nawiedzające dom, jednak jeśli przyjrzymy się bliżej poszczególnym postaciom, możemy dostrzec, jak rasizm przemawia również przez “zwykłych” ludzi. Czasem jest to wtrącone zdanie, czasem dosadnie wyrażona opinia. 




Nieco inaczej przedstawia się kwestia ilustracji. O ile okładka jest moim zdaniem genialna, o tyle rysunki w środku komiksu wywołują we mnie mieszane uczucia. Campbell postawił na różne techniki, z których nie wszystkie do mnie przemawiają (ale może się po prostu nie znam, bo zwykły amator ze mnie). Tak więc niby jest dobrze, ale tak nie do końca. 

 

Niemniej całość oceniam bardzo dobrze. Opowieść wciąga, są momenty, gdy potrafi wywołać ciarki, a przede wszystkim daje do myślenia. Nie jest to może najambitniejszy komiks grozy, ale z pewnością warty uwagi.




 

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze