"Cień Utraconego Świata" James Islington

O tej powieści było głośno jeszcze przed premierą. Dzięki świetnie poprowadzonej akcji promocyjnej okazała się jednym z najgorętszych tytułów maja. Nieprzerwanym strumieniem zewsząd spływają już pochlebne, entuzjastyczne wręcz, recenzje. Co takiego kryje w sobie Cień Utraconego Świata?


Pozornie mamy do czynienia z kolejną pozycją fantasy bazującą na znanych już motywach - świat w obliczu zagłady, młody bohater, który może odmienić jego losy, przepowiednie, które okazują się prawdziwe oraz legendarne zło czyhające, by uderzyć z pełną mocą. A wszystko to okraszone magią, intrygami i tajemnicami. Im głębiej jednak zanurzamy się w fabułę, tym wyraźniej widać, że James Islington wprawdzie czerpie inspiracje z czołowych fantastycznych rozwiązań, lecz kształtuje je na własny sposób, tworząc historię, która wciąga i zaskakuje.

Świat, w którym rozgrywa się akcja powieści stoi na krawędzi zagłady, chociaż dopiero nieliczni zdają sobie z tego sprawę. Odkąd przed laty zakończono wojnę między zwykłymi ludźmi a Obdarzonymi, czyli tymi, którzy władają magią, ta ostatnia jest postrzegana jako coś plugawego, złego i zasługującego w najlepszym razie na potępienie, w najgorszym zaś na unicestwienie. Kruchy pokój trwa dzięki rozejmowi, w ramach którego spisano Nakazy, nie pozwalające Obdarzonym wykorzystywać swych mocy w walce. Życie osób władających nadnaturalnymi siłami toczy się w zamkniętych szkołach i ośrodkach - wszędzie poza nimi pilnują ich nieodstępni Nadzorcy.

Nad światem ludzi pojawia się nowe niebezpieczeństwo. Mimo że niewielu chce to przyjąć do wiadomości, Bariera - dotąd chroniąca ich przed mrocznymi siłami z Północy - staje się coraz bardziej krucha. Coś ją niszczy, a wraz z owym zniszczeniem nadciąga prawdziwa groza. Jedyną szansą zdaje się tajemnicza misja, z jaką zostaje wysłany szesnastoletni Obdarzony, Davian. Wyrusza on w podróż, w której towarzyszy mu jedyny przyjaciel, Wirr. Wkrótce chłopak przekonuje się, że nie może nikomu ufać, że nawet najbliższy towarzysz nie jest tym, za kogo się podaje, że człowiek, który wysłał go w straceńczą misję kierował się zupełnie innymi powodami, niż te, które mu wyjawił oraz że on sam dysponuje mocą, której istnienia wielu nawet nie podejrzewało.

Islington igra zarówno z wykreowanymi przez siebie bohaterami, jaki i czytelnikiem. Zwodzi, zaskakuje, nie pozwala nikomu zaufać ani wierzyć do końca w to, co widzimy. Ci, którzy zdają się honorowi i godni zaufania okazują się zdrajcami. Ci, którym nikt nie zawierza, mogą udowodnić, że jednak mają serce po właściwej stronie, lecz jednocześnie na sumieniu ciążą im czyny i występki, w które nikt by nie uwierzył. Sam świat nie jest też jednopłaszczyznowy, a kryjące się poza świadomością większości jego mieszkańców światy i dostęp do innych linii czasowych dodatkowo plącze wątki.

Dzieje się tu wiele, a dynamiczna akcja wciąga od pierwszych stron i nie pozwala na nudę. Trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z debiutem. Nie zdziwiłabym się, gdyby autor trzymał w szufladzie jeszcze inne, starsze prace – tej bowiem nie powstydziłby się nawet stary wyjadacz.

Mówiąc krótko, tym razem slogany reklamowe okazały się całkiem trafne. Cień Utraconego Świata to powieść, która powinna zadowolić wszystkich miłośników gatunku. Serdecznie polecam!

Oficjalna recenzja napisana dla portalu Papierowe Motyle.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze