"Północna granica" Feliks W. Kres

Po latach przeszukiwania internetowych aukcji bądź zasobów antykwariatów, fani Feliksa W. Kresa mogą sięgnąć po nowiutkie wznowienie jego najgłośniejszego cyklu. Północna granica otwiera monumentalną sagę Księga Całości.  



Kres stworzył niesamowity, podzielony na dwie części świat. Jedna część została stworzona przez Pasma Szerni, dzięki której wyłoniły się trzy inteligentne gatunki: ludzie, koty i sępy (tych ostatnich jeszcze w bieżącym tomie nie znajdziecie). Dla kontrastu drugą połowę świata pokryły Wstęgi Aleru, z którego wyłoniły się obdarzone rozumem bestie rodem z najgorszych ludzkich koszmarów - o odrażającej fizjonomii, krwiożercze, okrutne i brutalne.  

 

Między mieszkańcami obydwu światów trwa kruchy rozejm. Wprawdzie hordy z Aleru najeżdżają należące do ludzi ziemie, ale są to jedynie krótkie wypady – istoty, które zrodziły się z Aleru słabną na terenach Szerni. Podobnie ludzie nie są w stanie długo wytrzymać na wrogim terytorium, gdzie błyskawicznie dopadają ich depresyjne myśli, odbierające wszelką nadzieję i motywację. Nadchodzi jednak dzień, gdy ten status quo zostaje zaburzony. Z głębi Aleru nadciąga prawdziwa armia, szykuje się wojna. 




 

Mimo że spotkałam się już wcześniej z pochlebnymi opiniami na temat autora i stworzonego przez niego cyklu, dopiero dzięki ukazaniu się wznowienia miałam okazję sięgnąć po raz pierwszy po Północną granicę. I cieszę się ogromnie, że Fabryka Słów podjęła się wskrzeszenia serii. Mam też nadzieję, że autor nie zawiedzie i ją dokończy. 

 

Spodobał mi się zarówno wykreowany przez Kresa świat, jak i stworzeni przez niego bohaterowie. Na pierwszy plan wysuwają się trzy postaci - dowódcy odpowiedzialni za obronę tytułowej północnej granicy cesarstwa. Każdy z nich mierzy się z własnymi słabościami i ambicjami. Mają dobre intencje i serca leżące po właściwej stronie, jednak okoliczności wymuszają czasem na nich podejmowanie decyzji, które zdawać się mogą bezlitosne lub okrutne. Czyli tak, jak to bywa w prawdziwym życiu... Ogromny plus należy się za koty - inteligentne, potrafiące posługiwać się ludzką mową i nadal tak bardzo “kocie”, jak tylko można to sobie wyobrazić.  

 

Podczas lektury nasuwały mi się skojarzenia z Opowieściami z meekhańskiego pogranicza Roberta Wegnera. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z oddziałami walczącymi na rubieżach krajów, gdzie muszą stawić czoła wrogom, którzy w niczym nie przypominają ich samych. W obydwu mamy też świetnie przedstawione, realistyczne opisy walk i potyczek, które robią wrażenie i nie nudzą nawet czytelników, którzy zwykle unikają scen batalistycznych (vide ja sama). 

 

Jedyne co lekko mnie rozczarowało nie dotyczy samej powieści, a jej wydania. Trochę jednak na własne na życzenie - czytając wcześniej opinie na temat monumentalnego dzieła, spodziewałam się solidnego tomiszcza, tymczasem Północna granica ma format nieco mniejszy niż standardowy i liczy niecałe 350 stron... Dlatego liczę, że kolejny tom ukaże się już wkrótce, bo po lekturze mam naprawdę zaostrzony apetyt na więcej. 

 

Dla fanów porządnej fantastyki jest to lektura obowiązkowa. Gorąco polecam! 


Recenzja napisana dla portalu DużeKa


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze