"Cień Judasza" Anna Kusiak (recenzja przedpremierowa)

Czy możemy w pełni ufać swoim wspomnieniom? Czy warto jest wracać do dawnych spraw, jeśli za cenę poznania prawdy ryzykujemy popsucie relacji z najbliższymi, a może nawet wystawimy się na niebezpieczeństwo? Czy sprawiedliwość istnieje? 



Klaudia ma dwadzieścia osiem lat i właśnie znalazła się na zakręcie. Straciła pracę, rzucił ją narzeczony i to dla jej najbliższej przyjaciółki, a wszystko to zbiegło się z informacją o śmierci matki. Kobieta wraca do rodzinnego Brzózkowa na pogrzeb i aby uporządkować rodzinny dom, który zamierza wystawić na sprzedaż. Zamierza też odkryć prawdę o śmierci swojej kuzynki Anety, która została zamordowana na wiejskim festynie dziesięć lat wcześniej, a sprawcy nigdy nie odnaleziono. 

 

Akcja powieści toczy się dwutorowo. Główny oś wydarzeń rozgrywa się w 2015 roku, gdy dorosła Klaudia mierzy się z demonami przeszłości, niechęcią mieszkańców Brzózkowa oraz tajemnicami, które zdają się tylko nawarstwiać, a nie rozwiązywać. Co pewien czas czytelnicy mają też możliwość śledzić wydarzenia z 2005 roku, a zwłaszcza nocy, kiedy zginęła Aneta. I z każdą kolejną retrospekcją można się przekonać, że nic nie jest tu oczywiste ani pewne.  

 

Anna Kusiak stworzyła zagmatwaną intrygę, która zaskakuje i nie jest łatwa do rozszyfrowania nawet dla osób, które mają za sobą tyle kryminałów, że wszelkie ograne schematy i cliché są im doskonale znane. Przyznaję, nie spodziewałam się takiego rozwiązania sprawy, a to zdecydowanie duży plus dla powieści. 

 

Drugi ważny atut to świetnie oddany klimat obydwu linii czasowych. W wątku współczesnym możemy poczuć duszną atmosferę niewielkiej miejscowości, której mieszkańcy mają swoje tajemnice i potrafią doskonale dać odczuć osobie z zewnątrz, że nie jest mile widziana w miejscu, które uważają za swoje. Z kolei w wątku z przeszłości autorka doskonale oddała klimat ówczesnych lat, co mogę o tyle potwierdzić, że od bohaterek byłabym starsza zaledwie o rok, więc to niejako “moje czasy”. 

 

Mimo że Cień Judasza to debiut, nie czuć tego. Powieść jest bardzo dobrze przemyślana i poprowadzona, czyta się ją lekko, płynnie i przyjemnie. Mówiąc krótko, polecam wszystkim fanom gatunku! 


Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze