"Dywan z wkładką" Marta Kisiel

Książki Marty Kisiel biorę w ciemno i wiem, że będę się przy nich doskonale bawić. Jak dotąd znałam autorkę jedynie od strony fantastycznej, teraz przyszła kolej na komedię kryminalną. Dywan z wkładką będzie miał swoją premierę już za trzy dni, ale jego recenzję możecie przeczytać u mnie już dzisiaj.




Remonty to zło. ZŁO w czystej postaci, które nigdy nie przebiega tak, jak zostało zaplanowane. Każdy Wam to powie, a historia Tereski Trawnej jest tego doskonałym potwierdzeniem. Konieczność przeprowadzenia remontu kuchni rozpoczęła bowiem lawinę zdarzeń, po których życie rodziny Trawnych zostało wywrócone do góry nogami. 

 

Gdy pewnego dnia okazuje się, że kuchenny remont jest nieunikniony, Tereska nie spodziewa się, że zakończy się on... kupnem domu na wsi oraz wizytą teściowej, wzbudzającej w niej niewyczerpane pokłady nerwowości i stresu. Wizyta owa zaowocuje z kolei codziennym joggingiem obu pań, a już pierwsza rundka kończy się dramatycznym znaleziskiem – Tereska i Mira odnajdują zakrwawione zwłoki nielubianego sąsiada. W dodatku owinięte w dywan należący do... Trawnych. Kobiety dochodzą do wniosku, że głównym podejrzanym musi być mąż jednej, a syn drugiej, dlatego postanawiają zewrzeć szyki i dociec prawdy. Rzecz jasna, w tajemnicy przed innymi członkami rodziny i policji. 

 

Gdy sięgam po kryminał, zwykle wybieram jego tradycyjną, raczej mroczną wersję. W wersji komediowej czytałam dotąd powieści Marty Obuch, Jacka Galińskiego i Mario Giordano. Wszystkie podobały mi się ze względu na lekkość, bohaterów i dużą dawkę humoru. I cieszę się, że właśnie za te trzy elementy mogę także z czystym sumieniem pochwalić Dywan z wkładką. Lektura bawi już od pierwszych stron, a to za sprawą niepodrabialnego stylu Marty Kisiel (chociaż zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypada on do gustu).  

 

Najbardziej urzekła mnie rodzina Trawnych, która z jednej strony jest istną mieszanką wybuchową, a z drugiej jest taka swojska i nasza, że z miejsca można by dać się do niej zaadoptować. Pierwsze skrzypce gra wspomniany już duet – czterdziestoletnia Tereska, zawodowo profesjonalnie rozliczająca podatki, prywatnie tykająca choleryczno-emocjonalna bomba, trzymająca nerwy na wodzy dzięki kasztankom, oraz Mira, trzykrotnie zamężna, obecnie ponownie owdowiała, czerpiąca z życia garściami i dyrygująca otoczeniem bez cienia wahania, w czym nie przeszkadza jej metr pięćdziesiąt wzrostu ani aluzje synowej. Drugą parę bohaterów stanowią potomkowie Tereski, a wnuczęta Miry – flegmatyczny dwunastoletni Maciejka, któremu do szczęścia wystarczy coś słodkiego i dostęp do Internetu (chociaż lepiej, gdy pojawiają się w odwrotnej kolejności) oraz starsza od niego Zoja, która po matce i babce przejęła ich najmocniejsze cechy. I wreszcie Andrzej, przemykający przez kartki książki podobnie jak przez życie rodzinne – cichaczem, gdzieś w tle, starając się nie wchodzić nikomu w drogę, bo może jeszcze będą coś od niego chcieli. 

 

Sama intryga nie jest może szokująca, ale nie o to też chodzi w komediach kryminalnych, które mają w nas wywołać szeroki uśmiech, przerywany chichraniem się w głos, a nie dreszcze strachu i gęsią skórkę. A zapewniam Was, że prowadzone przez duet pań Trawnych śledztwo z pewności pobudzi Was do śmiechu. Ja bawiłam się świetnie! 

 

Mówiąc krótko, jeśli szukacie lekkiej, zabawnej lektury i zwariowanych bohaterów, sięgnijcie po Dywan z wkładką. Mnie pozostaje nadzieja, że Marta Kisiel nie pozostawi Trawnych na pastwę losu i jeszcze się z nimi spotkamy. 



Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B., które zadbało też o świetną akcję promocyjną. Wraz z książką otrzymałam "zestaw przetrwania" należący ewidentnie do starszej z pań Trawnych ;)



Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze