"My" Jewgienij Zamiatin

Wszyscy znamy Rok 1984 George’a Orwella i Nowy wspaniały świat Aldouxa Huxleya. Nie oni byli jednak pierwsi w wykreowaniu antyutopijnej wizji państwa totalitarnego, w którym jednostka jest pozbawiona znaczenia, a liczy się jedynie szczęście ogółu. O ile szczęściem można nazwać egzystencję opartą na ścisłych regulacjach i wymogach państwowych. 



Powieść Jewgienija Zamiatina, My, liczy równe sto lat. Została napisana w latach 1920-1921, ale w ZSRR pierwszego wydania doczekała się dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych. W Polsce powieść ukazała się w 1989 r., a niniejsze wydanie, które ukazało się właśnie nakładem Wydawnictwa Rebis w ramach Wehikułu czasu, to jej pierwsze wznowienie.  

 

Akcja powieści rozgrywa się w Państwie Jedynym. Jedynym właściwym, jedynym poprawnym, jedynym istniejącym na Ziemi i snującym plany podbicia kosmosu. Jego mieszkańcy żyją wedle ścisłych wytycznych - noszą te same junify, maszerują niczym wojsko szeregami, nie mają imion, tylko numery. Mieszkają w domach ze szkła, które pozwalają na pełną inwigilację. Tu nie ma miejsca na tajemnice, sekrety, prywatność. Wyjątek stanowią Godziny Osobiste, podczas których - po wcześniejszym zapisaniu się na konkretny numer – obywatele mają prawo zawiesić na ścianach zasłony i cieszyć się chwilą intymności i seksu. Nie ma tu miejsca na rodziny, dzieci są wychowywane w specjalnych placówkach. Nie ma miejsca na związki - w końcu każdy może zapisać się na spotkanie z dowolnym numerem. Nie ma miejsca na uczucia i emocje. Wszystko jest precyzyjnie skalkulowane, wyliczone, życiem rządzą matematyczne zasady i chłodna logika.  

 

Tak też wygląda codzienność głównego bohatera, Δ-503, matematyka i jednego z konstruktorów Integralu, statku kosmicznego, który lada dzień ma wzbić się w przestrzeń, by podbijać nowe światy. Jego życie wywraca się jednak do góry nogami za sprawą niejakiej I-333, kobiety, która za nic ma przyjęte zasady. Pod jej wpływem w Δ-503 po raz pierwszy w życiu pojawiają się prawdziwe emocje, których nie rozumie i nie potrafi sobie z nimi poradzić. Rodzi się w nim dusza, a to już w Państwie Jedynym stan chorobowy. 

 

Powieść czyta się szybko, lecz jednocześnie jej lektura nie jest łatwa ze względu na specyficzny sposób narracji. Ma ona formę dziennika prowadzonego przez głównego bohatera, który postrzega świat poprzez matematyczne figury, liczby, wykresy i linie. Przytaczane przez niego dialogi i monologi są chaotyczne, urywane, niewiele jest powiedziane wprost, więcej trzeba się z nich domyślić samemu. Jednocześnie sama historia wciąga i daje dużo do myślenia. Bardzo dużo. Zwłaszcza w kontekście współczesnej historii. 

 

Od powstania powieści minął wiek, a jednak jej przesłanie jest prawdopodobnie jeszcze bardziej aktualne niż było to sto lat temu. Państwo Jedyne niebezpiecznie przypomina wizję, do którego zmierza współczesny świat. Pod pozorem bezpieczeństwa i wygody oddajemy kolejne elementy wolności i pozwalamy zarówno państwu, jak i korporacjom zaglądać w nasze prywatne życie. Ciekawe, kiedy pozwolimy wsadzić się do szklanych domów i mieszkań... 

 

Mimo że My liczą niewiele ponad 200 stron, Zamiatin porusza w nich wiele problemów - kwestie wolności jednostki, władzy państwa nad obywatelami, przekładania dobra ogółu nad szczęście, zdrowie i życie pojedynczych obywateli, pranie mózgu w imię napompowanych sloganów, zagrożenie jakim jest dla władzy samodzielne myślenie i wyobraźnia zwykłych ludzi. Warto przeczytać, chociaż wnioski jakie wysnujecie, mogą nie być zbyt optymistyczne. 


Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Rebis.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze