"Małe Licho i lato z diabłem" Marta Kisiel (recenzja przedpremierowa)

Nareszcie jest! Trzecia odsłona przygód Bożka, Małego Licha i cudnego, sepleniącego jak czort, Bazyla już za kilka dni zawita na księgarniane półki. A już dzisiaj spieszę do Was z wrażeniami po lekturze i nie jest ważne, że to seria skierowana do znacznie młodszych czytelników. Uwielbiam ją z każdym tomem jeszcze goręcej! 



Bożek, a właściwie Bożydar Antoni Jekkiełek, właśnie został dumnym absolwentem klasy trzeciej. To był dla niego wyjątkowy rok. Po raz pierwszy poszedł do prawdziwej szkoły i zdobył ludzkich przyjaciół (w domu od lat towarzyszyli mu bowiem tacy do nie końca ludzcy i zwyczajni). Teraz nadeszła pora lenistwa i zasłużonego odpoczynku. Tak się przynajmniej chłopcu wydawało, bowiem dorośli mieli inne plany, które objawiły się w postaci Generalnego Remontu, co – jak wszyscy wiedzą - kiepsko współgra z obijaniem się i spaniem do południa. Dlatego Bożek z radością dowiaduje się, że jego mama i wujek zaplanowali dla niego coś jeszcze – kilka tygodni spędzonych u cioci Ody w towarzystwie Licha i Bazyla. Czy coś może zepsuć tak dobrze rozpoczęte wakacje?  

Marta Kisiel wykreowała bohaterów, których po prostu nie sposób nie polubić. Małe Licho, urocze, pełne zachwytu nad otaczającym światem i kojące każdą bolączkę ciepłym “kakałkiem” tym razem towarzyszy Bazylowi, czortowi o fizjonomii kozy z wadą wymowy, który oddałby wszystko za pierożki ze śmietaną (byle nie z jogurtem!). Nie będę ukrywać, że pyzatego anioła bardzo lubię, ale meczącego czorta po prostu uwielbiam. Nawet jeśli chwilę zajmuje mi czasem rozszyfrowanie, co właściwie powiedział. 

I wreszcie mamy samego Bożka, głównego bohatera, z którym utożsami się prawdopodobnie niemal każdy młodszy czytelnik. Z jednej strony jest to chłopiec niezwykle bystry, ciekawy świata, z głową wypełnioną najdzikszymi pomysłami, a z drugiej zmuszony do zmierzenia się z problemami, które nie są obce żadnemu dziecku (i dorosłemu niestety też nie). Tym razem przed Bożkiem staną dwa zadania – nauka jazdy na rowerze, bo do tej pory jakoś nie było okazji (to mniejszy z problemów) oraz spotkanie z nielubianym kolegą z klasy, który mu nieustannie docina, wyśmiewa go i generalnie jest wredny (to już katastrofa). 

Marta Kisiel doskonale łączy lekki humor z elementami grozy, oczywiście dostosowanymi do wieku młodszych czytelników. Stanowią one świetną oprawę do głównego przesłania książki (i całej serii), które jest serwowane w sposób nienachalny, a przez to tym bardziej trafiający do wyobraźni i serca. Powieść porusza problemy przyjaźni i akceptacji drugiego człowieka niezależnie od tego, jak bardzo się od nas różni. Zachęca do skupiania się na tym, co nas łączy z innymi, a nie na tym, co nas dzieli. Czy w obecnych czasach nie jest to najlepsze przesłanie, jakie możemy skierować do dzieci i do nas samych? Chyba nie. 

Gorąco polecam!  

Premiera już 2 września! 

Przeczytaj także:

oraz

Za cudny powrót do niezwykłego domu i jego jeszcze bardziej niezwykłych mieszkańców dziękuję Wydawnictwu.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze