"Czarne nenufary" Fred Duval, Michel Bussi, Didier Cassegrain (komiks)

Kilka lat temu Czarne nenufary Michela Bussiego zostały okrzyknięte najlepszą francuską powieścią kryminalną, zdobywając szereg nagród i ciesząc się uznaniem czytelników. Nie miałam do tej pory okazji jej przeczytać, ale nie żałuję, ponieważ w moje ręce trafiła jej komiksowa adaptacja autorstwa Freda Duvala i Didiera Cassegraina. Gdybym znała już wcześniej tę historię, lektura komiksu byłaby ciekawe, lecz nie zaskakująca. A tak, mogę stwierdzić jedno – Czarne nenufary w wersji graficznej są absolutnie wspaniałe! 




Moje “Czarne nenufary” uchodziły za powieść nieprzekładalną na obraz... Subtelny scenariusz Freda Duvala i delikatny rysunek Didiera Cassegraina świadczą, że jest inaczej. Za sprawą komiksu marzenie staje się rzeczywistością. - Michel Bussi 

Takim wiele mówiącym cytatem wita nas pierwsza strona komiksu. Jak wspomniałam, nie znam powieści, trudno mi więc odnieść się do powyższej opinii, jaką w stosunku do swojej powieści wygłosił autor, ale jednego jestem pewna – niniejsza wersja kryminału jest kompletna, wciągająca i zaskakująca. I dodatkowo, tak po prostu, piękna pod względem wizualnym, mimo że piękno i opowieść o zbrodni raczej rzadko chodzą ze sobą w parze. 


Francuskie miasteczko Givenry, malownicze, przepełnione subtelną, artystyczną atmosferą za sprawą swoich związków z Monetem, staje się miejscem morderstwa. Nie wiadomo, kto jest mordercą, ale dla czytelnika od razu staje się oczywiste, że są z nim związane trzy osoby – utalentowana malarsko dziewczynka, uwodzicielska, trzydziestokilkuletnia nauczycielka oraz żyjąca w odosobnieniu starsza kobieta, która wie wszystko o wszystkim, co dzieje się dookoła, ale nie chce nikomu ujawniać swoich tajemnic. Pewne jest jeszcze jedno – zabójstwo ma związek z legendarnym obrazem Moneta, Czarnymi nenufarami. 


Opowieść toczy się względnie powoli, naprzemiennie obserwujemy każdą z trzech bohaterek, mimo że ich wpływ i związek z historią ujawnia się w całej krasie dopiero na samym końcu. I gwarantuję, że będzie prawdziwym zaskoczeniem. Do tego stopnia, że szybko wrócicie do ponownej lektury, by wyłapać smaczki, które mogą się ujawnić dopiero, gdy już poznacie zakończenie.  

Ilustracje doskonale oddają atmosferę snutej przez autora opowieści. Nie jestem i nigdy nie byłam wielką fanką sztuki i malarstwa, ale ujęła mnie niniejsza wizja artystyczna. Rysunki są z jednej strony realistyczne, a z drugiej ocierają się o impresjonizm, wyraźnie nawiązując do prac Moneta. Całość została wydana w dużym formacie, w twardej oprawie i na grubym papierze.  


Mówiąc krótko, jestem oczarowana. Samą opowieścią, jak i sposobem jej przedstawienia. Jestem przekonana, że zachwyceni będą zarówno fani komiksów, jak i kryminałów.  

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Marginesy.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze