"Wielkie polowanie" Robert Jordan

Dawno już nie było na blogu takiej ciszy jak w ostatnim tygodniu. W obecnej sytuacji coraz trudniej mi znaleźć czas na czytanie (właściwie to na cokolwiek!), ale przy tak dobrej lekturze, jaką było Wielkie polowanie pośpiech też nie był wskazany. 




Nie tak dawno temu zachęcałam Was do sięgnięcia po Oko świata, pierwszy tom monumentalnego cyklu Koło czasu Roberta Jordana, uznawanego przez wielu za must read fanów fantastyki. I o ile powieść ta była bardzo dobra, mimo pewnych drobnych elementów, nad którymi można by się spierać, to tom drugi jest jeszcze lepszy. I jeśli miałam jakieś wątpliwości, czy cykl będzie się rozwijał w dobrą stronę, to teraz się ich wyzbyłam (chociaż poczekamy do piątego tomu, wtedy ponoć jest załamanie formy). 

Wydarzenia przedstawione w Wielkim polowaniu są bezpośrednią kontynuacją fabuły z Oka czasu [UWAGA NA SPOILERY Z PIERWSZEGO TOMU]. Rand al'Thor nie przyjmuje do wiadomości tego, kim naprawdę jest, Smokiem Odrodzonym. Nie chce wierzyć, że to od niego mają zależeć losy świata. Jest przekonany (i nie bez powodu), że wbrew swojej woli stał się marionetką w rękach obdarzonych Mocą Aes Sedai. Z całych sił stara się przełamać swoje przeznaczenie, ale im bardziej próbuje, tym bardziej pogrąża się w knutych wokół niego intrygach.  

Tymczasem rozpoczyna się Wielkie Polowanie na Róg, legendarny artefakt o potężnej mocy. Możni z wszystkich krain, a także podrzędni wojownicy wyruszają na poszukiwania i nie cofną się przed niczym, by zdobyć bezcenny przedmiot. Są wśród nich także Sprzymierzeńcy Ciemności, wzrastający w siłę i przekonani o rychłym powrocie Czarnego, którego prawdziwego imienia obawiają się wymówić na głos nawet ci pozornie nieustraszeni. 

Z przyjemnością ponownie zanurzyłam się w wykreowany przez Jordana świat, zwłaszcza że w drugim tomie nabiera on głębi, a autor zaczyna wyraźnie odchodzić od nawiązań do twórczości Tolkiena, tak widocznych w poprzedniej części. Mamy okazję bliżej przyjrzeć się krainom, które wcześniej były jedynie wspomniane. Każda z nich różni się od siebie, niektóre nasuwają skojarzenia z kulturami znanymi z naszego realnego świata, ale tylko częściowo. Każda ma w sobie coś wyjątkowego. Pojawiają się też nowe postaci, które wprowadzają niemały zamęt, a inne – pozornie już dobrze znane - zaskakują przemianą, jaka w nich zachodzi. I nie zawsze jest to zaskoczenie pozytywne. 

Główni bohaterowie również bardzo się zmieniają, co nie dziwi w obliczu wydarzeń, jakich byli świadkami i przeżyć, jakie stały się ich udziałem. Nie przypomina już zwykłego pasterza, mimo że sam nadal się za takiego uważa i mimo że czasem nadal jest po prostu tym, kim jest - młodym człowiekiem, którego prosty dotąd świat stał się wyjątkowo skomplikowany. Widać również zmiany w Macie i Perrinie, ale tym razem autor nie poświęca im tak dużo uwagi, zeszli niemal zupełnie na drugi plan, a szkoda, ponieważ wątek Perrina i jego zaskakującego daru zapowiada się naprawdę ciekawie.

Mówiąc krótko, Wielkie polowanie to naprawdę dobra, wciągająca lektura, która zaspokoi gusta każdego miłośnika klasycznego fantasy. I mimo potężnej objętościowo lektury, pozostawia niedosyt, który wymaga szybkiego sięgnięcia po tom trzeci, co właśnie zamierzam uczynić. 

Za możliwość lektury serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze