"Chata na krańcu świata" Paul Tremblay

Horror inny niż wszystkie. Takie określenie często można spotkać w opiniach na temat jednej z głośniejszych powieści grozy ostatnich lat, Chaty na krańcu świata, świeżo wydanej u nas nakładem wydawnictwa Vesper (które swoją drogą, ponownie stanęło na wysokości zadania, pod względem graficznym wydając książkę perfekcyjnie). 


Wen i jej rodzice spędzają wakacje w położonej na odludziu chatce. Dookoła rozpościera się rozległy las, tuż obok znajduje się malownicze jezioro. Ojcowie dziewczynki (Wen została adoptowana przed laty przez parę gejów) odpoczywając po miesiącach ciężkiej pracy, a łagodnie nastawiona do życia ośmiolatka zgłębia tajemnice pobliskiej przyrody. Jednym słowem, sielanka. Do czasu. 

Pewnego popołudnia do chatki przybywa czworo obcych. Uzbrojeni i tajemniczy domagają się wejścia do środka, by porozmawiać. Nie chcę pieniędzy, twierdzą, że nie żadnego z domowników. Chcą jedynie wypełnić zleconą ich Misję, od której mają zależeć losy całego świata. Kim są? Szaleńcami? Członkami jakiejś sekty? Psychopatami? A może jednak ich słowa nie są tak absurdalne, jak wydaje się w pierwszej chwili? 

Już pierwsze rozdziały książki elektryzują, czuć narastające napięcie. Praktycznie od razu wiadomo, że w końcu musi dojść do eskalacji przemocy, że wydarzy się coś, po czym nic nie będzie już takie samo. Wprawdzie mniej więcej w połowie powieści tempo opada, ale autorowi do samego końca udaje się utrzymać czytelnika w stanie niepewności, za co należy się pochwała. I nie dziwią prestiżowe nagrody, jakie książka zgarnęła w latach 2018 i 2019 (Locus Award oraz Bram Stoker Award). 

Siłą Chaty.. jest przede wszystkim brak pewności, co wydarzy się w następnej scenie. Nawet chwilowa przewidywalność szybko zostaje wyparta przez kolejny zwrot akcji. To, co wydaje się oczywiste, przestaje takie być. Jakie są prawdziwe motywacje agresorów? Czyje odczucia są prawdziwe? Czy mamy do czynienia z czystym szaleństwem, czy jednak w grę wchodzą siły nadnaturalne? Czy to co widzimy oczami bohaterów jest prawdziwe, czy może jedynie efektem stresu i urazu? Paul Tremblay nie daje ani oczywistych, ani łatwych odpowiedzi. 


Zgadzam się z tym, co powiedziało już wielu czytelników przede mną - Chata na krańcu świata nie jest typowym horrorem. Nie przeraża w sposób oczywisty. Pozostawia za to uczucie niepokoju, nie do końca jasno sprecyzowanego zagrożenia. Jednocześnie, w sposób nieco przewrotny, jest opowieścią o sile miłości i przywiązania do drugiej osoby. Na pewno nie pozostawia obojętnym. Warto sięgnąć.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania książkowego "Czytam postapo z unSerious.pl" (postapo nieoczywiste)

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper. 

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze