"Komórki się pani pomyliły" Jacek Galiński

Zofia Wilkońska wróciła, chociaż zakończenie powieści Kółko się pani urwało raczej na to nie wskazywało. Niemniej jest, pełna werwy, ciętych ripost i z jeszcze wredniejszym charakterkiem. I nieodłącznym wózeczkiem na zakupy rzecz jasna – w końcu nigdy nie wiadomo, kiedy stanie człowiekowi na drodze promocja, prawda? 

Po kłopotach, w jakie wplątała się poprzednio starsza pani, przydałoby się jej odrobinę spokoju. Niestety, nie jest on dany zażywnej seniorce, która ponownie ląduje w samym sercu intrygi, której sama wprawdzie nie rozumie, ale za to brak wiedzy zamierza nadrobić brawurą i entuzjazmem. Wybierając się w odwiedziny do syna, z którym nie może nawiązać telefonicznego kontaktu, pani Zofia znajduje... trupa. Nie wzywa jednak policji, podejrzewając, że mordercą mógł być jej syn. Postanawia więc zatrzeć ślady i czym prędzej czmychnąć przed czujnym okiem władzy. Po drodze zostaje wciągnięta do organizacji przestępczej zajmującej się m.in. windykacją długów i wymuszeniami, poznaje smak kebaba oraz wpada na trop swojego dawno zaginionego męża, Henryka. 

Debiutancką powieść Jacka Galińskiego, wspomniane już Kółko..., wysłuchałam z prawdziwą przyjemnością (obydwa tomy poznałam w formie audiobooka - w takiej formie oraz w wersji elektronicznej znajdziecie je na stronie Virtualo). Była naprawdę zabawna, atakując znienacka absurdem i wyciągając z czytelnika (bądź słuchacza) szereg parsknięć i chichotów. A przy tym pod pierzynką humoru i groteski kryła się zabarwiony goryczą obraz rzeczywistości, z jaką muszą na co dzień borykać się starsi ludzie, dla których ciepły dwudaniowy obiad to coś od święta, a zakończona sukcesem wizyta u lekarza-specjalisty to szczyt luksusu. 

Dlatego z kontynuacją historii pani Zofii, kryjącą się pod wdzięcznym tytułem Komórki się pani pomyliłymam pewien problem. Nadal jest to kryminał w dowcipnej otoczce. Nadal bawi, nadal wciąga, a jednak mam wrażenie, że proporcje się w niej zmieniły i nadmiar absurdalnych sytuacji, w jakie wplątuje się główna bohaterka przytłoczył nieco samą fabułę, a tym samym i głębsze przesłanie, dostrzegalne w poprzednim tomie.  

Pani Zofii lepiej w drogę nie wchodzić, bo albo człowieka zagada, albo obrazi, albo zdzieli po głowie tym, co będzie miała pod ręką. I jeszcze będzie grzmieć z oburzenia, że z racji wieku należy się jej więcej. Seniorka Wilkońska ma swoje lata, ale nie godzi się na rolę babci zamkniętej w czterech kątach, a dzięki możliwościom, jakie odkrywa w towarzystwie ludzi o wątpliwej reputacji, przeżywa kolejną młodość (bądź też czuje się “jakby znowu miała pięćdziesiąt lat”). Jej perypetie śmieszą i często obnażają absurdy współczesnego świata, których na co dzień nie dostrzegamy lub nie chcemy dostrzegać.  


Podsumowując, mimo wspomnianych wyżej zastrzeżeń, Komórki się pani pomyliły to całkiem niezła kontynuacja poprzedniego tomu i dobra komedia kryminalna. Chętnie sięgnę po kolejne części, chociaż liczę na to, że autor wróci na tory obrane w Kółku... Pewne jest jedno - Zofia Wilkońska nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. 

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze