"Jestem Legendą. Piekielny dom. Człowiek, który nieprawdopodobnie się zmniejszał." Richard Matheson

Długo przyszło nam czekać na kolejną odsłonę Artefaktów, ale było warto. Na początku stycznia ukazał się bowiem tom z najsłynniejszymi pozycjami w dorobku Richarda Mathesona: Jestem legendą, Piekielny dom oraz Człowiek, który nieprawdopodobnie się zmniejszał. Dodatkowo całość uzupełniają opowiadania. Jest co czytać. 



Jestem legendą przeczytałam po raz pierwszy dobrych kilka lat temu, ale do tej pory pamiętam, jak duże wrażenie wywarła na mnie ta historia. I jak okazała się zupełnie różna od znanej mi wcześniej adaptacji z Willem Smithem w roli głównej. Nie znajdziecie w niej zombie ani łzawego happy endu. Są tu za to... wampiry i zupełnie niespodziewane zwroty akcji. 

Rok 1976. Przed czterema laty wraz z szalejącymi burzami piaskowymi, świat ogarnęła epidemia, na skutek której martwi powrócili z grobów, a żywi zmienili się w spragnione krwi wampiry. Z niewyjaśnionych powodów Robert Neville jako jedyny pozostał odporny na działanie wirusa i zmuszony oglądać śmierć żony, córeczki oraz wszystkich dookoła, wypowiedział krwiopijcom wojnę. Jego samotna walka o każdy kolejny dzień trwa już cztery lata i dopiero teraz, dzięki przeprowadzonym badaniom i eksperymentom, Neville odkrył, że przyczyną epidemii jest nieznana wcześniej bakteria. Jednak czy po tak długim czasie ma to jeszcze jakiekolwiek znaczenie? 

Codzienna, samotna walka Neville’a wampirami, jego skazane na porażkę próby pogodzenia się ze śmiercią najbliższych oraz zwykła potrzeba poczucia bliskości innego żywego stworzenia nie pozwala pozostać obojętnym. Nie ma tu wzniosłych słów, wręcz przeciwnie, autor posługuje się językiem prostym, czasem wręcz nieco topornym, ale nadaje to całości jedynie bardziej wiarygodnego wydźwięku. A zakończenie… cóż, z ręką na sercu przyznaję, że dawno, BARDZO dawno nie byłam tak zaskoczona, jak przy niezwykłym zwrocie akcji pod koniec powieści. 

Matheson udowodnił także, że wampiry nie muszą kryć się jedynie w mrocznych, gotyckich zamczyskach (o ich wersjach młodzieżowych lepiej nie wspominać). Z jednej strony wyposażył je w wiele znanych powszechnie atrybutów, z drugiej wprowadził własne, naukowe pomysły, które pozwalają uwierzyć w to, że wampiryzm nie musi być wcale wytworem wyobraźni. 
 Trudno jest uwierzyć, że książka powstała ponad sześćdziesiąt lat temu, równie dobrze mogłaby ukazać się dopiero wczoraj. Czyta się ją świetnie, a pisarze tak chętnie tworzący obecnie powieści postapokaliptyczne powinni brać z Mathesona przykład. Aby stworzyć opowieść, która z jednej strony wywoła ciarki, a z drugiej wzruszy i trafi prosto w serce – jednym słowem wywoła całą gamę skrajnych, a jednocześnie uzupełniających się emocji – wcale nie potrzeba setek stron.  

Dalej mamy Piekielny dom, czyli rasowy horror z nawiedzonym domem, w którym zalęgło się Zło, w roli głównej. Akcja toczy się na terenie rezydencji, przed laty należącej do niejakiego Emerica Belasco, znanego z perwersji i okrucieństwa. Nie bez powodów miejsce to zyskało reputację piekielnego bądź też najbardziej nawiedzonego domu na świecie. Tę właśnie opinię ma zweryfikować czworo ludzi zatrudnionych przez ekscentrycznego milionera. Każdy z nich ma nieco inny talent i opinię na temat tego, co naprawdę czai się w domu. Dla każdego przekroczenie jego progu okaże się przekleństwem. 

Fani grozy powinni być w pełni usatysfakcjonowani – mamy tu horror w czystej postaci. Każdy z bohaterów zostaje wystawiony na próbę i w przypadku każdego jego pragnienia lub przekonania zostają wykorzystane i obrócone przeciwko niemu. Coś, co zalęgło się w Piekielnym Domu, jest z gruntu złe i przewrotne, bawi się bohaterami w pokręcony sposób, nie pozwalając poczuć się ani trochę pewnie. Jednocześnie mamy tu dość dużą dawkę przemocy seksualnej oraz bluźnierczych scen, więc bardziej delikatni czytelnicy powinni mieć to na uwadze przed lekturą. 

W zupełnie innym tonie jest utrzymany Człowiek, który nieprawdopodobnie się zmniejszał. Sam pomysł w pierwszej chwili może wydawać się dosyć kuriozalny. Ot, główny bohater, Scott Carrey w pewnej chwili zauważa, że staje się coraz mniejszy. Lekarze są bezradni i po pierwszym zainteresowaniu nietypowym przypadkiem, ostatecznie przyznają, że nic nie mogą z tym fantem zrobić.  

Historię Carreya poznajemy w momencie, gdy liczy on zaledwie kilkanaście milimetrów wysokości i toczy śmiertelną walkę z pająkiem. Bieżące wydarzenia przeplatają się ze scenami z przeszłości, które pokazują, jak wszystko się zaczęło. Możemy więc prześledzić, jak to, co było po prostu dziwną przypadłością, ostatecznie zniszczyło głównego bohatera. Jak wraz z kurczącym się ciałem, tracił pewność siebie, szacunek otoczenia i życie rodzinne. Obserwujemy jego bezsilność, frustrację i walkę o swoje człowieczeństwo.  

Wreszcie, całość wieńczą wspomniane już opowiadania. Łącznie mamy tu dziewięć tekstów o różnej długości i tematyce. Niektóre są naprawdę świetne i pozostają w pamięci, inne zaledwie przeciętne, ale ogólne wrażenie jest zdecydowanie na plus. 


Podsumowując, fani Mathesona będą zadowoleni, gwarantuję. Mamy tu zbiór podsumowujący jego najlepszy dorobek i to wydany w bardzo porządnej i cieszącej oko formie. A jeśli jeszcze autora nie znacie, to idealny moment, by to zmienić. 

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Zróbmy sobie koniec świata".

Sprawdź inne książki z kategorii fantastyka w księgarni Tania Książka.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.



Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze