"Małe Licho i anioł z kamienia" Marta Kisiel

Dopiero sięgnąwszy po Małe Licho i anioł z kamienia, zdałam sobie sprawę, jak brakowało mi całej tej “kisielowej” gromadki. Przyjemność z lektury była tym większa, że opowieść o dziesięcioletnim Bożku Jekiełłce splotła się z historią Ody i Bazyla, który skradł mi serce już dawno temu. I co z tego, że to książka skierowana głównie do dzieci? Takie powieści mogę jeść łyżkami! 



Jeśli czytaliście już Małe Licho i tajemnicę Niebożątka, doskonale znacie już tę fantastyczną ferajnę z tytułowym Małym Lichem na czele. Jeśli nie, to kilka słów gwoli wyjaśnienia - główny bohater, wspomniany już Bożek (a oficjalnie Bożydar) to pozornie zwykły chłopiec. Lubi zabawę, kocha przygody, nie znosi kąpieli i zakazów. W przeciwieństwie jednak do większości swoich rówieśników ma całkowicie namacalnego Anioła Stróża, w postaci uroczego Licha z włosami z celofanu oraz obsesją sprzątania. Mało tego, od urodzenia mieszka w domu, w którym na dobre rozgościły się duchy, mackowate stwory (serwujące przy tym przepyszne naleśniki) i inne niesamowite stworzenia. Oraz w którym dzieła zniszczenia co jakiś czas próbują dokonać wściekle różowe króliki. 

Po całkiem udanym półroczu w szkole publicznej, do której poszedł po raz pierwszy oraz nawiązaniu nowych przyjaźni, na Bożka spada nieszczęście. A właściwie nie na niego samego, a na wizję ferii zimowych, które planował spędzić na spotkaniach i zabawach z przyjaciółmi. Połowę domowników dopada ospa wietrzna, dlatego Bożek w towarzystwie Tsadkiela (Anioła Stróża należącego do jego wujka i to Anioła pełną gębą i w pełnej, dostojnej chwale) oraz małego mackowatego Gucia, zostaje wysłany na ferie do nieznanej mu dotąd cioci Ody. Jednak to, co zapowiadało się jako katastrofa, okazało się prawdziwą bombą. Dlaczego? Czytelnicy znający już Odę z Oczu urocznych mogą się domyślać, pozostałych zachęcam do przekonania się o tym na własnej skórze. 

Marta Kisiel stworzyła uniwersum, do którego z równie wielką przyjemnością mogą wracać zarówno dorośli, jak i dzieci. Prowadząc dwa cykle z tymi samymi bohaterami i zmieniając jedynie ich punkt ciężkości, w zależności od docelowego czytelnika, stworzyła bogaty, wciągający świat. Bardzo cieszy mnie także, jak wspomniałam już na początku, zazębienie dwóch wcześniej równolegle toczących się historii.  

Opowieść o Bożku i jego towarzyszach jest z jednej strony lekka i zabawna, a z drugiej ma w sobie dużą dawkę ciepła i mądrości, tak pożądanych w książkach dla dzieci. Sięgając po lekturę czytelnik dostaje trochę tajemnicy, szczyptę mrocznej przygody oraz solidną lekcję tolerancji i odpowiedzialności za swoje słowa i czyny. Czy mamy prawo wymagać, by inni dostosowywali się do naszych wymagań i pragnień? Czy możemy żądać, by ktoś zmienił się i swój charakter, bo w przeciwnym razie “nie zasłuży” na naszą sympatię i przyjaźń, o miłości nie wspominając. Czasem robimy to nieświadomie, ale warto o tym rozmawiać, a przede wszystkim otworzyć oczy i postarać się zaakceptować drugą osobę taką, jaka ona jest. Zwłaszcza że czasem odrobina ciepła i czułości potrafi skruszyć nieprzyjemną skorupę, pod którą kryje się po prostu dobre serce.  

Sami bohaterowie to mieszanka wybuchowa, w której łatwo odnajdzie “swojego” człowieka zarówno dziecko, jak i dorosły. Zwłaszcza że przekrój charakterów, niezależnie od tego czy mamy do czynienia z człowiekiem, czy niekoniecznie, jest naprawdę bardzo szeroki. Po lekturze niektórych scen pewnie niejeden rodzic ugryzie się później w język, zanim kategorycznie zacznie czegoś zabraniać “bo tak”. I pewnie niejedno dziecko zda sobie sprawę, jak łatwo można zranić słowem pozornie pozbawionego uczuć i pozornie nieprzejednanego opiekuna. 

Małe Licho i anioł z kamienia, mimo że samego Licha prawie tu nie ma, bo leży biedactwo złożone ospą, to lektura, które nie tylko świetnie bawi, ale też daje dużo do myślenia. Dla mnie bomba, podobnie jak poprzednia część, dlatego polecam zarówno młodszym, jak i starszym czytelnikom. 

Przeczytaj także:
oraz

Za cudny powrót do niezwykłego domu i jego jeszcze bardziej niezwykłych mieszkańców dziękuję Wydawnictwu.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze