"Ostatni seans filmowy" Larry McMurtry

Po lekturze Na południe od Brazos, którą uważam bezsprzecznie za jedną z najlepszych książek, jakie miałam okazję czytać, mogę w ciemno sięgać po powieści Larry’ego McMurtry’ego. Tym razem przyszła kolej na Ostatni seans filmowy, znacznie mniejszy objętościowo, ale także przesycony atmosferą nostalgii i melancholii. 


Teksas, lata 50. Codzienne życie Duane’a i Sonny’ego toczy się wokół pracy, gry w lokalnej drużynie sportowej oraz randkowaniu. Pierwszy z nich chodzi z najładniejszą dziewczyną w miasteczku i snuje już plany rychłego ślubu, przeplatając je próbami "pójścia na całość”. Drugi właśnie zrywa z dotychczasową dziewczyną i miota się między zauroczeniem śliczną Jacy, lojalnością wobec przyjaciela oraz niespodziewaną relacją, jaka tworzy się między nim a pewną dojrzałą mężatką. 

Książka jest niewielka objętościowo, zwłaszcza jeśli porównamy ją z monumentalnym, wspomnianym już Na południe od Brazos, a jednak 260 stron wystarczyło McMurtry’emu na poruszenie różnorodnych wątków i problemów. Na pierwszy plan wysuwa się kwestia dojrzewania, które niewiele ma wspólnego z dumnym wkraczaniem w dorosłość. To raczej brutalne odzieranie ze złudzeń i marzeń, przesycone gorzką nutą rozczarowania. Zwłaszcza gdy oczekiwania młodzieży są zestawione z ponurym obrazem dorosłości, jaki prezentują praktycznie wszyscy mieszkańcy Thalii. Brak miłości, ból odrzucenia, niskie poczucie własnej wartości i podwójne standardy wobec kobiet i mężczyzn to główne części składowe codziennego życia na teksaskiej prowincji. 

Jednocześnie można odczuć pewną nutę nostalgii za epoką, która się kończy i odchodzi wraz z postaciami, które wydawały się stałym i niezmiennym punktem w życiu głównych bohaterów. To obraz prowincjonalnej Ameryki, zarówno z jej jasnymi, jak i ciemnymi stronami. Gdzie nad ranem można było wejść do pubu i zjeść burgera i kawę przyrządzoną przez znajomą, matkującą większości młodzieży w miasteczku. Gdzie zdobywało się pierwsze erotyczne doświadczenia na tylnych kanapach samochodów i marzyło o ślubie tuż po skończeniu szkoły. To jednak również świat ksenofobiczny, homofobiczny i mocno zamknięty w sobie. Gdzie można zniszczyć dobrego człowieka jednym słowem, a prymitywnego sadystę można postawić na niezachwianym piedestale. 

Lektura Ostatniego seansu filmowego wciąga i daje do myślenia, a jednocześnie napawa przygnębieniem, które tkwi w człowieku jeszcze przez pewien czas po odłożeniu książki. Niemniej warto, polecam! 

Za możliwość lektury serdecznie dziękuję nieocenionemu Wydawnictwu Vesper.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze