"Piękna ciemność" Fabien Vehlmann, Kerascoet

Po Piękną ciemność sięgnęłam zachęcona dobrym słowem Pawła, prowadzącego bloga Se czytam, któremu zresztą zawdzięczam uszczuplenie portfela i poszerzenie biblioteczki o połowę komiksów, jakie mam. Przyznaję, że zmyliła mnie okładka i poza ową pochwałą nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Z pewnością nie oczekiwałam tego, co znalazłam w środku. A czy było warto? Zdecydowanie tak!



Pierwsza scena jest tak słodka i urocza, że łatwo dać się zmylić. Oto Aurora i książę Hektor popijają gorącą czekoladę, podgryzają pyszne ciasto i prawią sobie czułe słówka. Nagle ich pierwszy pocałunek przerywa pojawienie się cieknącej mazi, która ich otacza i dosłownie zalewa świat. W panicznej ucieczce Aurora gubi towarzyszy, a gdy wreszcie udaje jej się znaleźć bezpieczny ląd i wyjść na słoneczne światło, okazuje się, że znalazła się w lesie. I to w sposób zgoła nieoczekiwany – wychodząc z nozdrza leżącej w listowiu dziewczynki. Martwej i prawdopodobnie zamordowanej.


Aurora przekonuje się także, że otaczają ją inne maleńkie postaci rodem z bajki. Szybko też dziewczyna wciela się w rolę nieformalnej przywódczyni, do której każdy zwraca się z prośbą o pomoc. To ona organizuje jedzenie, buduje schronienia i przydziela obowiązki. Problem w tym, że jej dobre chęci niewiele się zdają w obliczu beztroski pozostałych ludzików, które beztrosko hasają dookoła, po kolei padając ofiarami dzikich stworzeń, własnej głupoty lub okrucieństwa innych.

Siła komiksu tkwi przede wszystkim w zestawieniu uroczych, bajkowych postaci z makabrą, która ociera się czasem o elementy gore. Mamy więc bandę radośnie pląsających dzieci, które masakrują dla zabawy biedronkę i skaczą na skakance zrobionej z włosów martwej dziewczynki. Mijają dni, potem miesiące, a bohaterów jest coraz mniej. Upływ czasu można zaś zauważyć po coraz bardziej rozkładających się zwłokach, które towarzyszą im w tle.


Opowieść stworzona przez francuskich artystów nabiera jednak prawdziwego smaczku przy powtórnej lekturze, gdy znając już fabułę, możemy bardziej skupić się na szczegółach obrazków. Można wówczas dostrzec takie niuanse, jak pierwszą właścicielkę płaszczyka, który później nosi Pan Mysz, która potem po prostu znika. Szkoda tylko, że niektóre z wątków i postaci zostają porzucone i nie wiadomo, co się z nimi dzieje, jak choćby żywiąca się larwami mieszkanka włosów, a potem coraz bardziej wysuszonej czaszki czy dziewczynka, która dotknęła trującej rośliny. Można się domyślić, że nie udało im się przeżyć (czy pelerynka, którą nosi w ostatnich scenach wredna Lenka nie należała przypadkiem do kogoś innego?).


W pozornie niewinny sposób autorzy pokazują to, co najgorsze w człowieku. Piętnują po kolei próżność, bezmyślność, cwaniactwo i brak tolerancji dla odmienności. Nie ma tu jednoznacznie pozytywnych postaci, a nawet jeśli epizodycznie się pojawiają, zazwyczaj bardzo szybko źle kończą. Przetrwać mogą tylko ci, którzy dążą po trupach do celu. I to dosłownie.


Podsumowując, Piękna ciemność to pozycja nietuzinkowa i niejednoznaczna, a przy tym mocno zapadająca w pamięci. Warto sięgnąć!

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze