"Małe Licho i tajemnica Niebożątka" Marta Kisiel

Blisko rok po lekturze Siły niższej zatęskniłam za pociesznym Lichem, brodatym Turem, różowiutkimi, aczkolwiek wcale nie niewinnymi królikami oraz resztą niesamowitej ferajny. Dlatego z radością sięgnęłam po Małe Licho i tajemnicę Niebożątka, w pełni mając przy tym świadomość, że tym razem jest to historia dla młodszych czytelników. Czy w jakikolwiek sposób odebrało mi to przyjemność z lektury? Absolutnie nie, a przy okazji cieszę się, że mogę do tego niezwykłego świata zaprosić własne dziecko.



Dziewięcioletni Bożęty, dla rodziny i przyjaciół Bożek, a do niedawna Niebożątko, to pozornie zwykły chłopiec – wszędzie go pełno i ma niestworzone pomysły, które od razu wciela w życie. A warunków i towarzyszy zabaw mógłby mu pozazdrościć niemal każdy rówieśnik. Bożek mieszka bowiem w niezwykłym domu – z dwoma aniołami (w tym jednym własnym), potworami z innych wymiarów, z których jeden gotuje, a drugi zamieszkuje pod jego łóżkiem oraz duchami buszującymi po strychu. I żyje im się wszystkim bardzo dobrze do czasu, gdy zapada decyzja o wysłaniu Bożka do szkoły.

Wyrwany z doskonale znanej codzienności, chłopiec nie potrafi odnaleźć się w nowym miejscu. Co z tego, że potrafi recytować Zbójców w oryginale (zasługa niemieckich duchów), skoro nie wie, kim jest Superman? Nieważne, że doskonale wie, co to panteon i czym się różni od patefonu, skoro nigdy nie słyszał o FIFIE. A z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej...

Po raz kolejny Marta Kisiel zaserwowała nam doskonałą mieszankę humoru, wzruszeń i mądrego, życiowego przekazu na temat tego, co w życiu naprawdę się liczy. Nieważne, czy ma się lat dziewięć czy czterdzieści. Historia Bożętego to przede wszystkim opowieść o sile przyjaźni i dorastaniu oraz o tym, że inny nie znaczy gorszy. Co więcej, chociaż może zabrzmi to nieco sztampowo, naprawdę każdy czytelnik może wynieść z lektury coś dla siebie.

Wiele dzieci z pewnością odnajdzie w Bożku coś z siebie. Który kilkulatek nie dąży do pełnej akceptacji przez rówieśników? Który choć raz nie poczuł się odrzucony, bo polubił „niewłaściwego” superbohatera, założył „niewłaściwy” strój  lub przyniósł do szkoły kanapki z „niewłaściwymi” dodatkami. To co dla dorosłego jest drobnostką, na którą nie zwraca się uwagi, dla dziecka może urosnąć do rangi problemu numer jeden. Poza dążeniem do akceptacji przez innych i szukaniem przyjaciela, Bożkiem targają także inne wątpliwości. Nigdy nie poznał swojego taty i niewiele o nim wie, a wraz z upływem czasu potrzeba odkrycia, kim on był i które cechy syn po nim przejął, staje się coraz silniejsza.

Z kolei dla dorosłych Małe Licho… to doskonałe przypomnienie nie tylko tego, jak może czuć się kilkuletni człowiek, któremu świat wywraca się do góry nogami, ale także tego, że zabawkami nie zastąpi się wspólnego spędzania czasu i poświęcania uwagi. Zasłanianie się pracą, zleceniami, zmęczeniem czy złym nastrojem jest słabe. Tak po prostu. Warto o tym pamiętać, bo może nadejść dzień, kiedy będzie bardzo trudno lub wręcz niemożliwe, by nadrobić stracony czas.


Mówiąc krótko, serdecznie polecam lekturę Małego Licha i tajemnicy Niebożątka zarówno starszym jak i młodszym wiekiem czytelnikom.

Przeczytaj także:

Za cudny powrót do niezwykłego domu i jego jeszcze bardziej niezwykłych mieszkańców dziękuję Wydawnictwu Wilga.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze