"Wikingowie. Wojownicy Północy" Philip Line

O wikingach mogę czytać niemal bez końca, o czym osoby regularnie tutaj zaglądające pewnie już doskonale wiedzą. Tym razem na warsztat wzięłam nie powieść, a książkę stricte historyczną: Wikingów. Wojowników Północy autorstwa Philipa Line.



Sięgając po daną publikację, zazwyczaj mamy wobec niej pewne mniej lub bardziej sprecyzowane oczekiwania, a to czy zostaną spełnione w znaczący sposób wpływa na nasz odbiór książki i jej końcową ocenę. Siadając do lektury Wikingów, spodziewałam się tego, co sugeruje tytuł i opis – książki o wikingach. Tymczasem okazało się, że polskie tłumaczenie tytułu nie do końca oddaje treść książki i niestety wprowadza czytelnika w błąd. Żałuję, że nie pozostano przy wiernym przełożeniu oryginału, czyli The vikings and their enemie. Warfare in northern Europe 750-1100 (Wikingowie i ich wrogowie. Sztuka wojenna w północnej Europie w latach 750-1100). Wtedy wiedziałabym przynajmniej, że publikacja ta nie do końca jest tym, czego szukałam.

Całość została podzielona na osiem rozdziałów, wśród których są m.in. „Ekwipunek”, „Organizacja wojska i szkolenie”, „Kampanie”, „Bitwy” oraz „Fortyfikacje i oblężenia”. Każdy z tematów autor opisał wyczerpująco, przynajmniej z perspektywy laika. Trzeba tu przy tym jeszcze raz podkreślić, jak trafny jest oryginalny, a nie polski tytuł – każdy z powyższych aspektów został pokazany nie tylko na przykładzie wikingów, ale także innych narodów ówczesnej Europy. Największy nacisk poza Skandynawami Line położył na mieszkańców Wysp Brytyjskich i Imperium Karolińskiego. Środkowo-wschodnia oraz wschodnia Europa także się tu pojawia, ale potraktowana nieco po macoszemu. Dopiero w ostatnim rozdział, „Droga wojownika”, został niemal w pełni poświęcony wikingom. Autor przedstawia w nim pokrótce etos wikińskiego wojownika oraz wpływ nordyckiej religii i mitologii na walczących. Nie zabrakło tu także opisów berserków oraz jomswikingów.

Warto też poświęcić kilka słów na wydanie książki, zwłaszcza że wzbudza ambiwalentne uczucia. Na plus zaliczam liczne mapki, które pomagają lepiej zorientować się w sytuacji, jaka panowała w ówczesnej Europie oraz wstawki fotograficzne. Jako ciekawostkę dodam, że znalazły się tu zdjęcia replik hełmów z X wieku wykonanych przez Grzegorza Kuliga. Na minus zdecydowanie wypada za to miękka, śliska okładka, której rogi błyskawicznie się zadzierają oraz zdjęcia, którymi rozpoczyna się każdy z rozdziałów. Na pewną ironię zakrawa fakt, że w książce historycznej o niezłej wartości merytorycznej pojawia się na przykład zdjęcie wojownika w rogatym hełmie. Dodam, że mocno rogatym.

Podsumowując, praca Philipa Line to dosyć szczegółowe, mniemam, że merytorycznie satysfakcjonujące opracowanie, po które śmiało mogą sięgać osoby zainteresowane średniowieczną historią i ówczesną sztuką wojenną. Osobiście jestem średnio zadowolona z lektury, ale zdają sobie w pełni sprawę, że na moje rozczarowanie wpłynęły błędne, jak się okazało, oczekiwania. Wy już możecie uniknąć mojego błędu i sięgnąć po książkę w pełni świadomi, czego ona dotyczy.


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu RM.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze