"Czarne Powietrza" Arnaldur Indridason

Za oknem żar, ale mnie wywiało do mroźnej i mrocznej Islandii. Czarne Powietrza, czyli moje ponowne spotkanie z Arnaldurem Indridasonem, mimo zmiany bohatera cyklu na postać znacznie mniej sympatyczną niż Erlendur Sveinson, okazało się nad wyraz udane. W końcu, czy jest lepsza lektura na lato niż dobry kryminał?



Erlendur wyjechał, nikt nie wie, dokąd i na jak długo, dlatego tym razem akcja koncentruje się na jednym z jego współpracowników, Sigurdurze Olim. Na podobny zabieg autor zdecydował się w przypadku Ciemnej rzeki, gdzie w centralnym punkcie osadził Elinborg. Różnica polega na tym, że o ile zarówno ona, jak i Erlendur, są postaciami w pełni pozytywnymi, o tyle Oli wzbudza raczej ambiwalentne uczucia. Wierzy w swoją pracę, zależy mu na wyjaśnianiu spraw i tropieniu winnych, a jednocześnie jest gburem, snobem i nie kryje się ze swoimi mało poprawnymi politycznie opiniami.

Tym razem przyjdzie mu zmierzyć się ze sprawą, w którą będzie wyjątkowo zaangażowany emocjonalnie. Gdy pewnego dnia spotyka się ze swoim przyjacielem ze szkoły, Patrekurem, ten prosi go o interwencję w sprawie pary szantażystów nękających jego kuzyna. Problem w tym, że w chwili gdy Oli dociera do domu podejrzanych, jest świadkiem brutalnej napaści. Szantażystka umiera w szpitalu, jej zabójca znika bez śladu, a Oli i reszta śledczych pozostaje z mnóstwem pytań i brakiem odpowiedzi.

Główny bohater uczestniczy w oficjalnym śledztwie, ale też prowadzi własne dochodzenie w innej sprawie, dotyczącej postaci, która pojawiła się w jednym z wcześniejszych tomów cyklu, Andresa. Mężczyzna, żyjący poza marginesem społeczeństwa alkoholik, walczy z demonami przeszłości, jednocześnie wciągając w nie Oliego.

Tak zwane kryminały skandynawskie charakteryzują się silnie podkreślonym aspektem społecznym oraz mroczną, często przygnębiającą atmosferą. Obydwie te kwestie są wyraźnie widoczne w powieściach Indridasona, który z jednej strony jest fantastycznym obserwatorem codziennego życia, a z drugiej potrafi potrząsnąć emocjonalnie czytelnikiem tak mocno, jak naprawdę niewielu potrafi. W Czarnych Powietrzach porusza dwie kwestie. Na pierwszym planie znajduje się wątek ekonomiczny, związany z bankowością i nadciągającym do Islandii kryzysem gospodarczym (nie brzmi to może fascynująco, ale nie dajcie się zwieść). Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że powieść została w oryginale wydana w 2009 roku, czyli zaledwie kilka miesięcy po zapaści ekonomicznej, jaka miała tam miejsce.

Nieco w tle, chociaż nadal mocno zaakcentowany, pojawia się temat molestowania, pedofilii i dziecięcej pornografii. Nie szafując obrazowymi scenami Indridason i tak mocno wpływa na emocje czytelnika. Samych bohaterów zresztą także. I nie trzeba być rodzicem, by poczuć pełną niemocy i bezradności wściekłość, przyglądając się ofiarom takiej przemocy i skutkom, jakie wykorzystywanie seksualne ma na całe życie ofiar.


Czarne Powietrza to powieść bardzo charakterystyczna dla twórczości autora, dzięki czemu powinna w pełni usatysfakcjonować jego fanów. Mimo że jest to kolejny tom w serii, spokojnie mogą też po niego sięgnąć ci, dla których Indridason stanowi jeszcze niewiadomą – zmiana głównego bohatera dodaje całości świeżości i zmienia nieco punkt widzenia. Tak czy inaczej, polecam, zwłaszcza w wersji audio w interpretacji Andrzeja Ferenca. Znajdziecie ją m.in. w księgarni virtualo.pl. Warto!

Przeczytaj również recenzje pozostałych tomów cyklu:
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze