"Droga do Lake Falls" Artur K. Dormann

Zgodnie z zapowiedzią, przyszła kolej na ostatni tom trylogii o Lake Falls. Droga do Lake Falls o dość tajemniczym podtytule Szepty w ciemnościach, wieńczy historię o wampirach i mieszkańcach pewnej niewielkiej amerykańskiej doliny.

Wydarzenia są bezpośrednią kontynuacją finału drugiego tomu. Vic ma wreszcie dosyć ucieczki i postanawia zmierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów. Okazuje się jednak, że to co szykuje dla niej El’lar, w znacznym stopniu odbiega od tego, czego kobieta się spodziewa. W tym samym czasie Roba odwiedza wampir stojący w opozycji do El’lara i wymusza na nim niechcianą współpracę. Mamy też możliwość bliższego poznania innych Przedwiecznych i intryg snutych w kuluarach ich elit.


Zacznijmy od tego, co dobre. Przede wszystkim autor ma bardzo dobry warsztat, przynajmniej jeśli chodzi o narrację. Udowodnił to już przy okazji poprzednich tomów, dlatego nie jest to dużym zaskoczeniem. Jego plastyczne opisy pozwalają obrazowo poczuć,  czy wręcz 'zobaczyć' miejsca, w których toczy się akcja. Warto przy tym wspomnieć,  że w porównaniu chociażby z drugim tomem, w trzecim nacisk położony jest przede wszystkim na działania bohaterów. Wspomnianych opisów jest zdecydowanie mniej.

Trafionym rozwiązaniem okazało się także przedstawienie fabuły z różnych perspektyw i silniejsze podkreślenie postaci, które do tej pory nie odgrywały aż tak istotnej roli. Mniej Victorii to jedna z największych zalet Powrotu do Lake Falls.

Tutaj dochodzimy bowiem do tego, co wyjątkowo nie przypadło mi do gustu, a mianowicie głównej bohaterki. Z pełną świadomością mogę stwierdzić, że tak irytującej, wyzbytej choćby śladowych ilości rozumu, żeby nie powiedzieć koncertowo głupiej, postaci kobiecej, chyba jeszcze w swojej przygodzie z literaturą nie spotkałam. Nastolatce można by wybaczyć tak irracjonalne zachowanie,  Vic ma jednak 35 lat, jest matką i skoro skończyła z sukcesem medycynę, powinna coś w tej swojej pięknej główce posiadać. A jednak nie.

Drugą kwestią,  która gryzła mnie podczas lektury były dialogi między Robem i Gaborem. Dorośli faceci, w tym jeden wampir, którego wiek liczony jest w stuleciach, o ile nie tysiącach lat, nieustannie (naprawdę non-stop) dogryzali sobie tekstami rodem z podwórka czy podstawówki. Straszne...

Teoretycznie można by też mieć autorowi za złe zakończenie. Przeglądając opinie na LC, zauważyłam, że nie spodobało się pewnej liczbie czytelników. Zgadzam się,  że pozostawia pewien niedosyt, niemniej sam pomysł mi się spodobał. Nie jest szablonowe i raczej nikt takiego rozwiązania wydarzeń się nie spodziewał, a to akurat duży plus. 

Dlatego podsumowując, mimo że trzeci tom nie dorównał niestety pierwszemu, w znacznej mierze zatarł kiepskie wrażenie, jakie wywarła cześć środkowa. Opowieść o Przedwiecznych miała naprawdę duży potencjał,  który do pewnego stopnia autorowi udało się wykorzystać. Dla fanów historii o wampirach lektura na pewno będzie dobrą rozrywką,  zwłaszcza że proponuje nowe pomysły na ich genezę.


Przeczytaj również:
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Lemoniada.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)