"Dom czwarty" Katarzyna Puzyńska

Aż trudno mi uwierzyć, że siódma odsłona cyklu o Lipowie, Dom czwarty, już za mną. Chociaż tym razem tytuł serii nie do końca współgra z tematyką, samego Lipowa jest tu bowiem jak na lekarstwo. Zarówno bohaterowie, jak i tematyka powieści Katarzyny Puzyńskiej zmieniły się od Motylka. Seria ewoluuje i rozwija się. I to bardzo dobrze! W końcu nie ma to jak dobry kryminał.

Była komisarz Klementyna Kopp znika w tajemniczych okolicznościach. Na prośbę matki, z którą nie utrzymywała od lat kontaktu, wyrusza w rodzinne strony, by przyjrzeć się bliżej sprawie morderstwa, o które oskarżono jej kuzyna. Nie dociera jednak na miejsce, a wszelkie poszlaki sugerują, że mogło ją spotkać coś złego. Śledztwo prowadzą Daniel Podgórski i Emilia Strzałkowska, którzy ruszają do Złocin, gdzie de facto przyjdzie im zbadać okoliczności nie jednego zaginięcia, a trzech morderstw.


Niewielka miejscowość, otoczoną przez trzy zabytkowe dwory i domek ogrodnika, zwany domem czwartm, kryje tajemnice, o których nie rozmawia się z obcymi. Jej mieszkańcy nie rozmawiają o nich nawet między sobą, są bowiem wydarzenia, które najlepiej wyprzeć z pamięci. Co naprawdę wydarzyło się tutaj kilka lat temu? W jakich okolicznościach zginął w latach siedemdziesiątych mąż Klementyny? I co mają z tym wspólnego gestapowskie zbrodnie z okresu II Wojny Światowej? Pytania mnożą się, a odpowiedzi okazują się bardziej skomplikowane, niż można by przypuszczać.

Mimo że akcja głównej część powieści toczy się w czasach współczesnych, pojawiają się retrospekcje z 1939 roku, lat siedemdziesiątych oraz sprzed kilku lat, gdy popełniono morderstwo, którego okoliczności miała badać Kopp. Historie pozornie ze sobą niezwiązane, wraz z rozwojem fabuły zyskują coraz więcej punktów wspólnych. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak autorka zgrabnie splata ze sobą opowieści i jak bardzo potrafi je zagmatwać, a następnie logicznie uzasadnić. Przyznaję też, że mniej w połowie książki byłam przekonana, że już wiem, kto jest mordercą i dopiero ostatnie rozdziały wyprowadziły mnie z tego błędu. Takiego obrotu wydarzeń w ogóle się nie spodziewałam.

Od pierwszego spotkania z Podgórskim minęło już kilka lat, a jego postać uległa całkowitej przemianie. W Domu czwartym nie ma już śladu po misiowatym i dobrodusznym policjancie, który kieruje się przede wszystkim poczuciem przyzwoitości i sprawiedliwości. Osobista tragedia zmieniła go nie do poznania i nie mogę powiedzieć, by ten nowy Podgórski przypadł mi do gustu. Ze względu na jego przeniesienie do komisariatu w Brodnicy, coraz rzadziej w powieści pojawiają się też lipowscy policjanci. Zniknęła ta sielska atmosfera niewielkiej wsi, mimo że gros akcji i tak toczy się w okolicznych wioskach i miasteczkach. Czy to źle? Niekoniecznie, chociaż wszystko zależy od oczekiwań czytelnika.

Podoba mi się przede wszystkim widoczne doszlifowanie warsztatu autorki, która nareszcie pozbyła się tak irytujących – aczkolwiek charakterystycznych dla niej – powtórzeń. Intrygi stają się jeszcze bardziej skomplikowane, a cały cykl zdąża w dobrym kierunku – każda kolejna powieść jest coraz lepsza.


Mówiłam to już wielokrotnie, ale powtórzę: uważam Katarzynę Puzyńską za jedną z najlepszych obecnie autorek kryminalnych. Po jej powieści sięgam zawsze w wersji audio i jeśli zdecydujecie się, by także sięgnąć po powieść w takiej formie, znajdziecie ją m.in. w księgarni virtualo.pl.

Już nie mogę się doczekać, aż w moje ręce trafią Czarne narcyzy. Jedyne, co mnie martwi to fakt, że do końca cyklu pozostały mi jedynie dwie książki. Pani Kasiu, proszę pisać szybciej!

Przeczytaj także:
1. Motylek
5. Utopce
6. Łaskun

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)