"Wiedźma naczelna" Olga Gromyko

Ruda wiedźma powróciła właśnie z przytupem jako Wiedźma naczelna. Ostatni tom trylogii przedstawiający historię W. Rednej i wampirzego władcy Lena miał premierę dwa dni temu. I z przyjemnością stwierdzam, że utrzymuje równie dobry poziom, co dwa poprzednie.

Wolha Redna, oficjalna wiedźma naczelna państwa Dogewy, opuszcza dolinę i stanowisko, by krążąc po bliższych i dalszych krainach zdobyć materiały do pracy dyplomowej. Tak przynajmniej brzmi oficjalna wersja. Naprawdę młodą wiedźmę przeraża wizja zbliżającego się wielkimi krokami ślubu, dlatego ucieka, by zażyć ostatnich chwil wolności. W praktyce wygląda to tak, że snuje się od wioski do wioski, gdzie para się łapaniem strzyg, rzucaniem uroków i rozwiązywaniem tajemnic. Trochę niczym wiedźmin w spódnicy, którego głównym orężem są jednak czary, a nie miecz. I zdecydowanie ze znacznie większym przymrużeniem oka.

Książka składa się z pięciu części, z których dwie pierwsze stanowią pozornie oddzielne historie – ot kolejne przygody W. Rednej, która ściga upiora w pewnym rycerskim zamku, a potem bada dziwne anomalie w pewnym jeziorku. Dopiero kolejne rozdziały stanowią znacznie bardziej zwartą opowieść. W nich też pojawiają się wreszcie pozostali towarzysze wiedźmy – trolla-najemnik, gotowy sprzedać własne dziecię za solidną sakiewkę, blondwłosa najemniczka o gołębim sercu i twardym bicepsie oraz wampir, ową najemniczką całkowicie, lecz nieotwarcie oczarowany. Nie może też oczywiście zabraknąć władcy Dogewy, Lena. Wraz z rozwojem fabuły okazuje się, że to co pozornie wyglądało jak ciekawostka i zwykłe opowiadanie, ma znaczący wpływ na całą historię i dodaje jej wyrazistszego smaczku.

I tylko łezka w oku się kręci, że to już koniec. Wprawdzie sama Wolha jeszcze powróci w Wiedźmich opowieściach, będą to już jednak opowiadania nie związane bezpośrednio z główną historią. Z jednej strony szkoda, bo polubiłam niebanalny, rozchwiany, ale pełen uroku duet wiedźmy i wampira, równie mocno co ich drużynę. Z drugiej strony, doceniam fakt, że autorka nie zdecydowała się rozciągać cyklu na siłę. Miała do opowiedzenia pewną historię, zrobiła to i wiedziała, kiedy skończyć. A zrobiła to wtedy, gdy opowieść nadal była świeża, zabawna i po prostu dobra.

Jak wspomniałam na początku, Wiedźma naczelna utrzymuje ten sam poziom co dwa poprzednie tomy. To bardzo przyjemna i zaskakująca niespodzianka, rzadko zdarza mi się bowiem trafiać na trylogie czy cykle, gdzie przynajmniej jeden z tomów nie pokazywałby spadku formy autora. Samej Gromyko zdarzyło się to chociażby w Roku szczura. Tu jednak nic takiego nie miało miejsca. Może zadziałały czary Wolhy? Snuta przez autorkę opowieść nadal jest pełna akcji i przygód, wciąż też bawi do łez. Bo trzeba pamiętać, że to właśnie bardzo lekkie pióro Olgi Gromyko, dowcip i sylwetki bohaterów stanowią główne atuty wszystkich powieści o W.Rednej. Przygodowa fabuła jest interesująca, ale nie powala na tyle, by piać nad nią z zachwytu. Nie o to zresztą chodzi – liczy się doskonała zabawa i rozrywka. A tych Wolha dostarcza w stopniu w pełni satysfakcjonującym!


Mówiąc krótko, jeśli szukacie lekkiej lektury, która Was zrelaksuje i zapewni dużą porcję dobrego humoru, przygody wiedźmy na pewno Was nie rozczarują. Gorąco polecam zarówno Wiedźmę naczelną, jak i całą trylogię!

Przeczytaj także:


UWAGA!

Wiedźma naczelna wyrusza w drogę po Polsce. Macie ochotę przywitać ją u siebie w domu i spędzić z nią trochę czasu? Gwarantuję, że będziecie się razem doskonale bawić! Zapraszam do udziału w akcji "Book Tour z Wiedźmą naczelną". Szczegóły znajdziecie tutaj.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)