"Wędrowiec" Suren Cormudian

Dawno już nie wędrowałam tunelami moskiewskiego metra i nie przemierzałam powierzchni świata dotkniętego katastrofą nuklearną. Wędrowiec  Surena Cormudiana stanowił dobry pretekst, by to zmienić i ponownie zanurzyć się w Uniwersum Metro 2033.

Doświadczony stalker Siergiej Minimalny, znany też jako Papiernik lub Pap, wraca do metra po ciężkiej akcji na powierzchni. Nie jest mu dane odpocząć, na jego drodze staje bowiem dziwny człowiek, który przedstawia się jako Wędrowiec. Na pierwszy rzut oka ograniczony umysłowo, z każdą godziną zdaje się coraz inteligentniejszy i bardziej komunikatywny. Wkrótce mężczyźni wyruszają tropem tajemniczego stworzenia zwanego Mozzem, który może stanowić zagrożenie nie tylko dla mieszkańców metra, ale całego rodzaju ludzkiego.


Mimo że Moskwie dwadzieścia lat po wojnie nuklearnej nie jest miejscem, do którego chciałoby się trafić osobiście, na kartach książki przyjemnie było ponownie ją odwiedzić. Akcja powieści z uniwersum stworzonego przez Dmitrija Glukhovsky’ego toczy się w różnych zakątkach Rosji, Polski czy Włoch, ale to w moskiewskich tunelach wszystko się zaczęło. Cormudian wraca więc niejako do korzeni serii. Robi to nieźle, chociaż nie do końca udało mu się oddać mroczny klimat, jaki pamiętam z oryginalnego Metra 2033.

Do niewątpliwych plusów Wędrowca należy sam pomysł na fabułę (wykonanie już niekoniecznie, bo niestety pozostawia nieco do życzenia). Autor obrazowo przedstawił nowe, zmutowane gatunki, jakie pojawiły się na ziemi po jej nuklearnym skażeniu. To jeden z moich ulubionych aspektów całego tego postapokaliptycznego świata, dlatego tym bardziej cieszę się, że nie został potraktowany po macoszemu, jak to miało miejsce w przypadku kilku innych powieści. Mimo początkowego sceptycyzmu spodobała mi się także postać tytułowego bohatera i niewymuszony humor, jaki wprowadzał swoją nieporadnością i nieznajomością norm społecznych w metrze, czy choćby normalnych związków międzyludzkich.

Na drugim biegunie znajduje się niestety drugi bohater, wspomniany już Papiernik. W zamierzeniu prawdopodobnie „facet z jajami” i teoretycznie czarnym humorem, niebezpiecznie zbliżył się do przerysowanych postaci w filmów akcji klasy B z lat 80. i 90. Jego żarciki i głupawe teksty w stosunku zarówno do innych stalkerów czy żołnierzy, jak i mutantów, z którymi przyszło mu walczyć, były.. cóż, głupie. Nie wspominając już o powtarzanym nagminnie „ożeż w mordę”, chociaż to już raczej kwestia tłumaczenia. W pewnym momencie trochę męczące stało się także rozwodzenie nad ludzką naturą, które samo w sobie mogło wypaść dobrze, ale niestety zakrawało na przefilozofowane i napuszone dyrdmały. Szkoda…

Niemniej mimo pewnych niedociągnięć, Wędrowiec powinien przypaść do gustu fanom serii. Nie jest to może majstersztyk gatunku, ale dobrze napisana, dynamiczna i pełna akcji powieść. Chociaż moja fascynacja Metrem 2033 nieco przygasła, powrót okazał się całkiem satysfakcjonujący.


Na zachętę Wydawnictwo Insignis dołączyło do książki niepublikowane wcześniej opowiadanie Glukhovsky’ego Koniec drogi, ale to już temat na inną opowieść i inny post. 

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)