Na mrozy najlepsze są książki, czyli zdobycze lutowe

Podobno zbliża się wiosna. Przynajmniej ta kalendarzowa, bo za oknem zima daje nam popalić za wszystkie czasy... Na osłodę mam te piękności poniżej, a do pełni szczęścia brakuje mi tylko wygodnego fotela, kominka i dodatkowych 10 godzin do każdej doby.


Przyjrzyjmy się po kolei. Na zdjęciu powyżej brakuje jeszcze najnowszego Gibsona, który zabunkrował się w kuchni na czas zdjęcia i odnalazłam go dopiero po czasie...
Fantastykę reprezentują:
1. Endymion Dana Simmonsa (długo wyczekany)
2. Dym i lustra Neila Gaimana (ponoć nie najlepszy, ale wkrótce się okaże)
3. Wypalić chrom Williama Gibsona (zdecydowanie lepszy niż Trylogia ciągu, uf!)
4. Zakon Krańca Świata, tom 2 Mai Lidii Kossakowskiej (recenzja)







Nie zabrakło gigantów grozy (tego większego i tego mniejszego):
1. Dallas '63, Stephen King
2. Martwi za życia, Graham Masterton (recenzja)


Nowa powieść z Uniwersum Metro 2033 to dobry pretekst, żeby przeprosić się z klimatami postapo. Do Wędrowca Surena Cormudiana dołączono opowiadanie Glukhovsky'ego Koniec drogi. Szkoda tylko, że połowa tej książki to reklama Tekstu...


W ramach nadrabiania klasyki marzec spędzę z Charlesem Dickensem i jego Samotnią. Piękne dwie cegiełki! 


Mamy też kilka reportaży. Missoula Jima Krakauera już za mną. Nie pamiętam, kiedy jakaś lektura tak mną wstrząsnęła i wywołała taką gamę emocji. Bardzo mocna rzecz! Elegia dla bidoków J.D. Vance'a jeszcze przede mną. 



Kolejne dwa reportaże będą mieć premierę dopiero za dwa tygodnie, więc żadnych opinii jeszcze nie czytałam, ale zapowiadają się nieźle:
1. Nowi londyńczycy, Ben Judah
2. Koreańczycy. W pułapce doskonałości, Frank Ahrens


Mistrz Tolkien i nowe, ilustrowane wydanie Hobbita zasługuje na oddzielne zdjęcie! Powiem Wam, że pięknie się prezentuje.


I na koniec, Wieki bezwstydu Adama Węgłowskiego, które zawitały do mnie w takiej oprawie z eliksirem miłości i listem ;)



W słuchawkach tymczasem podsłuchuję Łaskuna Katarzyny Puzyńskiej. Niestety nie tak często, jak bym tego chciała, ale przynajmniej gotowanie i prasowanie upływa mi całkiem przyjemnie ;)

A jak upłynął Wam luty? Może widzicie coś dla siebie wśród powyższych książek?

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)