"Pudełko z guzikami Gwendy" Stephen King, Richard Chizmar

Przy okazji wpisu na temat Śpiących królewien stwierdziłam, że ten rok należy do Stephena Kinga. Nie pamiętam, czy był rok, w którym miało miejsce tyle premier jego książek i tyle udanych ekranizacji na ich podstawie. Pudełko z guzikami Gwendy to już ostatnia w tym roku nowa książka Mistrza, tym razem napisana w duecie z Richardem Chizmarem.

Historii Gwendy bliżej do rozbudowanego opowiadania lub noweli niż pełnoprawnej powieści. W przeciwieństwie też do większości utworów Kinga wydaje się skierowana do nieco młodszego czytelnika, nastoletniego jak główna bohaterka. Czy w jakiś sposób deprecjonuje to całość? Absolutnie nie. Dorośli także będą się przy niej dobrze bawić, zwłaszcza jeśli są fanami pisarza.


Pewnego dnia na drodze dwunastoletniej Gwendy staje tajemniczy pan Farris, noszący czarny melonik i garnitur, mimo panującego wówczas sierpniowego upału. Ma dla niej prezent, któremu dziewczynka nie potrafi się oprzeć. To piękne mahoniowe pudełko z kolorowymi guzikami i dwiema dźwigienkami po bokach. O ile tych ostatnich można używać niemal do woli, o tyle mężczyzna przestrzega Gwendy przed wciśnięciem guzików, z którego nie wyniknie nic dobrego. Co dokładnie, dziewczynka musi odkryć sama. Jedno jest pewne, od chwili gdy pudełko trafia w jej ręce, los zdaje jej się zaskakująco sprzyjać. Jaka będzie tego cena?

Mimo elementów grozy trudno nazwać Pudełko… horrorem. Nie można jednak odmówić mu niepokojącego charakteru, który nadają całości szczegóły. W odpowiednim kontekście i z odpowiednią wiedzą nawet pozornie nic nie znaczące wydarzenie może mieć złowrogi wydźwięk, jak choćby czarny melonik popychany w stronę bohaterki przez wiatr. Tak na pierwszy rzut oka, ponieważ jeśli przyjrzeć się dokładnie, ten wieje w zupełnie innym kierunku.

W nowelce można dostrzec kilka typowych dla Kinga motywów. Najważniejszym jest prawdopodobnie sama Gwendy. W najważniejszych powieściach pisarza to właśnie dziecięcy i nastoletni bohaterowie odgrywają najistotniejsze role. Kolejny, to sposób przedstawienia Frankiego Stone’a, szkolnego łobuza, reprezentującego to, co najgorsze w człowieku. Przykład takiej gnidy, która wkracza wtedy, gdy wszystko dobrze się układa i niszczy to, bo może. Nie sposób nie rozpoznać też miasteczka, w którym toczy się akcja. To w Castle Rock działał także „Sklepik z marzeniami”, pewien pisarz toczył swoją walkę z „Mroczną połową”, a oszalały „Cujo” terroryzował jego okolicę. Takich nawiązań można znaleźć więcej, trzeba tylko uważniej się wczytać. Warto też wspomnieć, że sam pomysł na fabułę wyraźnie nawiązuje do noweli „Button, button” Richarda Mathesona, na podstawie której powstał film „Box” (2009) z Cameron Diaz w jednej z głównych ról.

A na koniec kilka słów na temat samego wydania. W przeciwieństwie do większości książek Kinga na rynku, ta została wydana z obwolutą. Wewnątrz znajduje się kilkanaście ilustracji autorstwaKeitha Miniona, które uzupełniają treść i dodają nieco klimatu czytanej opowieści. Nie da się jednak nie dostrzec, że duża czcionka, szerokie marginesy i pozostawione puste strony nabijają nieco stron krótkiemu bądź co bądź tekstowi.


Podsumowując, Pudełko z guzikami Gwendy nie jest może arcydziełem w dorobku Kinga, niemniej to pozycja ciekawa i warta uwagi. Ot, odskocznia od grozy i ukłon w stronę młodszego czytelnika. Może zaowocuje kolejnymi pokoleniem zakochanym w Kingu? Taką mam nadzieję!

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze