"Książę Ciemności: Ciężko być najmłodszym" Ksenia Basztowa i Wiktoria Iwanowa

Co ma zrobić Książę Ciemności, syn Ciemnego Władcy, przed którym drżą zarówno poddani, jak i wszyscy sąsiedzi, skoro wszyscy uważają go za małolata? Książę Diran as’Argal gar Tarrkhan, Trzeci Jeździec Nocy, pan i władca Sorru, Kingaru i Marlingu, pan trolgów i argorotów (tak przynajmniej brzmi wersja skrócona jego oficjalnego tytułu) ma już siedemnaście lat, w oczach własnej rodziny pozostaje jednak dzieciakiem.

Gdy starsi bracia dowodzą własnymi armiami, jemu nie wolno nawet opuścić zamku bez asysty. Gdy siostra wyrusza wraz z rodzicami, by tłumić bunt w odległym krańcu Ciemnego Królestwa, Diran pozostaje w domu, bo taka wyprawa – zdaniem mamusi – jest dla niego zbyt niebezpieczna. Nic, tylko umrzeć z nudów. Alternatywą jest… ucieczka z domu. A że w towarzystwie drużyny tzw. Białych, zamkniętych w lochu za próbę włamania do skarbca? I z kilkoma artefaktami z tegoż skarbca podwędzonymi  i skrytymi w torbie? Kto by się przejmował takimi drobnostkami, gdy tuż za bramą czeka upragniona wolność!

Ksenia Basztowa i Wiktoria Iwanowa to kolejne, po Oldze Gromyko i Aleksandrze Rudej, autorki zza naszej wschodniej granicy, które udowadniają, że fantastyka jest kobietą. A przynajmniej ta rosyjskojęzyczna w lekkim, satyryczno-komediowym wydaniu. Pierwszy tom trylogii Książę Ciemności  rozbudza apetyt i zapewnia doskonałą rozrywkę i to niezależnie od tego, ile czytelnik ma lat.

Młodsi mogą doskonale wczuć się w sytuację Dirana. Prawdopodobnie większość doskonale zrozumie jego katusze, gdy czując się w pełni dorosłą i samodzielną jednostką, jest sprowadzany do roli małolata. Gdy mama niczym czujna kwoka krąży nieustannie na orbicie, ucinając przejawy samodzielności, „bo zimno/ciemno/niebezpiecznie/jesteś na to za młody”. Zapewne ci starsi też mogą sobie przypomnieć niejedną sytuację, gdy roztaczając w towarzystwie dostoją aurę dorosłości, bywali sprowadzani na ziemię przez rodzicielkę komentarzem na temat ciepłych skarpetek i pracy domowej bądź wyciągnięciem najbardziej żenujących zdjęć i wspomnień. O tak, Dirana można łatwo zrozumieć.

Starsi czytelnicy (zakładam że młodsi w zasadzie także) prawdopodobnie najbardziej docenią jednak nie młodego, czasem rozchwianego emocjonalnie, lecz pełnego uroku bohatera, a zabawę konwencją walki Dobra ze Złem. Opowieść przedstawiona jest z punktu widzenia Księcia Ciemności, czyli teoretycznie tego Złego, władającego ciemnymi siłami. I tu pojawia się niespodzianka, bo jego moce owszem są ciemne i potężne, ale czy aby na pewno złe? I jak tu uznać Ciemnego Władcę za zło wcielone, gdy widzi się w roli nie ojca nawet, a troskliwego taty?

Jak w większości powieści fantasy, tak i tutaj jest też drużyna. I to taka z prawdziwego zdarzenia: wojownik, elfka, czarodziejka, krasnolud i złodziej-zwierzołak. Teoretycznie wedle wszystkich prawideł heroic fantasy przemierzają długą drogę, by zdobyć magiczny artefakt i pokonać Władcę Ciemności. W praktyce otrzymujemy zacną i poczciwą, ale tak uciesznie nieporadną kompanię, że dziw bierze, jak cokolwiek udaje im się zdziałać (nie żeby udawało się zbyt wiele).


Powieść przesycona jest charakterystycznym ironicznym dowcipem, który sprawia, że lektura jest prawdziwą przyjemnością po ciężkim dniu. A dokładając do tego ciekawie skrojoną intrygę i bardzo przyjemne postaci, całość wypada więcej niż dobrze. Dlatego serdecznie polecam!

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze